Kazimierz Marceli Ściślewski

 

Kazi­mierz Ści­ślew­ski (w mun­du­rze) z sio­strą Leoka­dią, jej mężem Ste­fa­nem Sobierajskim
oraz jego sio­strą, Bia­ły­stok 1928

 

 

Pamię­ci leka­rza wete­ry­na­rii, porucz­ni­ka rezer­wy Kazi­mie­rza Ściślewskiego

Jerzy Gawor, wnuk

 

 

17 wrze­śnia [frag­ment], Jacek Kaczmarski
“Pada Podo­le, w hoł­dach Wołyń
Lud pie­śnią wita ustrój nowy
Płoną mająt­ki i kościoły
I Chry­stus z kulą w tyle głowy”

Bal­la­da Katyń­ska [frag­ment], Jacek Kaczmarski
“…Jesz­cze rosną drze­wa, które to widziały,
Jesz­cze zie­mia pamię­ta kształt buta, smak krwi.
Niebo zna język, w któ­rym komen­dy padały,
Nim padły wystrza­ły, któ­ry­mi wciąż brzmi.
Ale to świad­ko­wie żywi — więc stronniczy.
Zresz­tą, by ich słu­chać — trze­ba wejść do zony.
Na mil­cze­nie tych świad­ków może pan ich liczyć -
Pan powie­trza i ziemi i drzew uwięzionych.…”

 

Dla rodzin ofiar zbrod­ni katyń­skiej są dwa szcze­gól­ne momen­ty w roku.
Pierw­szy z nich to 17 wrze­śnia, dzień roz­po­czę­cia agre­sji Związ­ku Sowiec­kie­go na Pol­skę. Drugi roz­cią­ga się przez cały koniec kwiet­nia czyli czas egze­ku­cji. Ten pierw­szy czas zawsze koja­rzy mi się z gnie­wem i pro­te­stem prze­ciw prze­mo­cy, zdra­dzie i bez­dusz­nej geo­po­li­ty­ce. To oka­zja do demon­stra­cji i sprze­ci­wu wykrzy­cza­ne­go jak Bal­la­da wrze­śnio­wa Jacka Kaczmarskiego.

Po kilku mie­sią­cach przy­cho­dzi kwie­cień i sym­bo­licz­ny moment mor­der­stwa katyń­skie­go. W kwiet­niu gniew zastę­pu­je żal, smu­tek i głę­bo­kie reflek­sje. Powra­ca pyta­nie: Co można jesz­cze zro­bić dla pamię­ci tych tysię­cy pomor­do­wa­nych. Nastrój dosko­na­le odda­je Bal­la­da Katyń­ska rów­nież autor­stwa J.K. i od stro­ny muzycz­nej i jako ars poetica.

Urszu­la Gawor z domu Ści­ślew­ska, córka Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go, leka­rza wete­ry­na­rii, porucz­ni­ka rezer­wy, jeńca wojen­ne­go z obozu w Koziel­sku, zamor­do­wa­ne­go w Katy­niu to moja mama.

Kazi­mierz Mar­ce­li Ści­ślew­ski uro­dził się w 1905 roku w Dąbro­wi­cach (powiat Kut­now­ski) jako syn Mar­ce­le­go i Felik­sy z domu Zarę­ba. Wsku­tek wcze­snej śmier­ci swo­ich rodzi­ców już
jako nasto­la­tek był zmu­szo­ny do pracy zarob­ko­wej ale dzię­ki wytrwa­ło­ści i ambi­cji zdo­łał ukoń­czyć Gim­na­zjum Pań­stwo­we im Króla Zyg­mun­ta Augu­sta w Bia­łym­sto­ku, a także zdać
matu­rę.
War­szaw­ski wydział wete­ry­na­ryj­ny ukoń­czył 31 stycz­nia 1938 roku i pod­jął pracę w Wydzia­le Wete­ry­na­ryj­nym War­szaw­skie­go Urzę­du Wojewódzkiego.
22.10.1938 roku zawarł zwią­zek mał­żeń­ski z Hele­ną Kaliszek.

Tuż przed wybu­chem wojny w ramach powszech­nej mobi­li­za­cji 24 – 26 sierp­nia 1939 r. zgło­sił się do swo­jej jed­nost­ki macie­rzy­stej 6 pal (pułk arty­le­rii lek­kiej) w Kra­ko­wie, który wcho­dził w skład 6 DP (Dywi­zji Pie­cho­ty). Szlak bojo­wy 6 Dywi­zji koń­czył się 20 wrze­śnia w rejo­nie Rawy Ruskiej gdzie praw­do­po­dob­nie dostał się do nie­wo­li sowieckiej.

Wśród rodzin­nych legend i przy­po­wie­ści o dziad­ku jest jedna o tym jak dzia­dek zre­zy­gno­wał z zerwa­nia ofi­cer­skich epo­le­tów, co mogło ustrzec go przed sowiec­kim inter­no­wa­niem, ale kal­ku­la­cja (lep­sze trak­to­wa­nie ofi­ce­rów zgod­nie z kon­wen­cją genew­ską) albo jak woli legen­da, duma ofi­cer­ska nie pozwo­li­ła mu na to. Było to podob­no zacho­wa­nie nie­odo­sob­nio­ne. Zupeł­nie odwrot­nie uczy­nił kole­ga dziad­ka i dość szyb­ko zna­lazł się w rodzin­nym domu.

Wśród rodzin­nych reli­kwii mamy kil­ka­na­ście takich, na które się powo­łam. Listy obo­zo­we z Koziel­ska to naj­cen­niej­sze z nich. Pierw­szy napi­sa­ny 22 listo­pa­da 1939 odda­je opty­mizm, nadzie­ję i wra­że­nie trwa­nia ory­gi­nal­nej męskiej przy­go­dy: „cze­kam na wyjazd a nadzie­ja ku temu jest nie­ma­ła…”. List ten dotarł do żony w końcu grud­nia 1939 i był jedy­nym, który otrzy­ma­ła bez­po­śred­nio od męża. Pozo­sta­łe były wysy­ła­ne do sio­stry w Białymstoku.
O sto­sun­ku Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go do faktu aresz­to­wa­nia i prze­by­wa­nia w nie­wo­li bol­sze­wic­kiej może świad­czyć post­scrip­tum pierw­sze­go listu, w któ­rej wska­zu­je na uni­ka­to­wy cha­rak­ter tego listu – jako pamiąt­ki z bol­sze­wic­kiej nie­wo­li. „Pamiąt­ka nie lada” to być może komen­tarz ilu­stru­ją­cy nastro­je panu­ją­ce wtedy w obo­zie koziel­skim wśród ofi­ce­rów. Dużo smut­niej­szy jest list drugi, bez daty ale z tre­ści wyni­ka, że pocho­dzi z końca grud­nia 1939 roku. Ponie­waż dzia­dek opusz­czał żonę w ciąży – dawał w liście wyraz swo­je­mu nie­po­ko­jo­wi i tęsk­no­cie „Myśl o Twoim sta­nie napeł­nia mnie peł­nym lękiem…”, suge­ro­wał aby bab­cia zapo­ży­czy­ła się: „ Może zwróć się pożycz­kę do zrze­sze­nia lek.wet ul. Chmiel­na 14.”.

Czę­stość pisa­nia i ilość listów była limi­to­wa­na – dzia­dek skar­żył się, że pisząc do babci nie może zwró­cić się oso­bi­ście do kor­po­ra­cji zawodowej.

Ostat­ni list od dziad­ka dato­wa­ny jest 1 lute­go 1940 roku. To było 10 dni po naro­dzi­nach mojej mamy. „Dziś chcę tylko otrzy­mać wia­do­mość o Tobie i wszyst­kich w domu…”.
Wspo­mi­na w nim rów­nież o spo­tka­niu pro­fe­so­ra Gutow­skie­go z Wydzia­łu. [prof. Bole­sław Gutow­ski szczę­śli­wie został wywie­zio­ny zamiast do Katy­nia – do kolej­ne­go obozu inter­no­wa­nia „Gria­zo­wiec”. Po powro­cie do kraju w 1947 roku pra­co­wał w Kate­drze Fizjo­lo­gii Zwie­rząt Wydzia­łu war­szaw­skie­go. przyp. aut.] Dwa ostat­nie listy bab­cia otrzy­ma­ła dopie­ro w kwiet­niu 1940 roku od zna­jo­mej sio­stry dziad­ka z Bia­łe­go­sto­ku Pani Kule­szy­ny. W liście od p. Kule­szy­ny było napi­sa­ne rów­nież: „Mąż Pani Kazi­mierz Ści­ślew­ski żyje i jest w obo­zie w Koziel­sku u bolszewików”.

Listy jeń­ców wojen­nych prze­ka­za­nych do dys­po­zy­cji NKWD pismem 040 z kwiet­nia 1940 roku w pozy­cji 58 wymie­nia­ją Ści­ślew­skie­go Kazi­mie­rza Mar­ce­le­wi­cza ur. 1905 roku, tecz­ka per­so­nal­na nr 1654. Został wywie­zio­ny praw­do­po­dob­nie trans­por­tem XIV 21.04.1940 r. lub XV 22 .04.1940r. do Katy­nia i tam zamordowany.

Ponie­waż dzia­dek kil­ka­krot­nie pisał pośred­nio wyko­rzy­stu­jąc inne osoby bab­cia otrzy­my­wa­ła infor­ma­cje od innych ludzi, że mąż żyje i bar­dzo się nie­po­koi bra­kiem infor­ma­cji. W maju 1940
roku od pp. Sobie­raj­skich, któ­rzy miesz­ka­jąc w Bia­łym­sto­ku (wcie­lo­nym do BSRR) łatwiej otrzy­my­wa­li kore­spon­den­cje z obsza­ru pod kon­tro­lą sowiec­ką bab­cia otrzy­mu­je infor­ma­cje, że
„od 2 mie­się­cy nie ma żad­nych wia­do­mo­ści od Kazika.”
Kore­spon­den­cja z Obe­rkom­man­do der Wehr­macht z 29 kwiet­nia 1940 roku wska­zu­je, że nazwi­sko dziad­ka nie figu­ru­je wśród jeń­ców zare­je­stro­wa­nych przez Nie­miec­ki Czer­wo­ny Krzyż.
Akt zgonu został wyda­ny dopie­ro 30 stycz­nia 1952 roku a za moment śmier­ci uzna­no 9 maja 1945 roku.

Wśród tablic imien­nych w Katy­niu imię i nazwi­sko dziad­ka figu­ru­je wraz z tytu­łem lek.wet. W listo­pa­dzie 2007 roku decy­zją Pre­zy­den­ta RP awan­so­wa­no por. rez. Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go do stop­nia kapitana.

 

Całe moje doro­słe życie zma­gam się z histo­rią dziad­ka leka­rza wete­ry­na­rii, któ­re­go nie zna­łem, któ­re­go moja mama rów­nież nie znała, ale który wywie­rał silny wpływ na pamięć i wyobraź­nię. Moja decy­zja o stu­diach wete­ry­na­ryj­nych nie miała związ­ku z kon­ty­nu­owa­niem tra­dy­cji. Być może ten­den­cja do aktyw­ne­go udzia­łu w życiu nie tylko moje­go naj­bliż­sze­go oto­cze­nia mogła mieć zwią­zek z pew­nym poczu­ciem długu. Długu, który wyni­ka z tego, że kil­ka­dzie­siąt lat temu pozba­wio­no życia w maso­wy spo­sób znacz­nej czę­ści pol­skiej inte­li­gen­cji. Być może wysi­łek pod­ję­ty dla dobra publicz­ne­go w jakiś sym­bo­licz­ny spo­sób zrów­no­wa­ży część tego zobo­wią­za­nia? Nie wiem. Pro­wa­dząc publicz­ną aktyw­ność sta­ra­łem się trak­to­wać spra­wę dziad­ka jako obszar pry­wat­ny, bez potrze­by dzie­le­nia się wie­dzą i reflek­sja­mi z sze­ro­ką widow­nią. Temat ten poja­wiał się przy nie­któ­rych oka­zjach i roz­mo­wach, ale bez szcze­gól­ne­go nasi­le­nia. Stop­nio­wo zmie­nia­ło się we mnie podej­ście i obec­nie mam prze­ko­na­nie, że pamięć o dziad­ku to nie tylko pro­sty impe­ra­tyw kan­tow­ski wyma­ga­ją­cy wzo­ro­we­go postę­po­wa­nia i cięż­kiej pracy ale rów­nież wyma­ga publi­ko­wa­nia wspo­mnień, pamią­tek i dzie­le­nia się refleksjami.
Spo­łecz­ność lekar­sko wete­ry­na­ryj­na może i powin­na się­gać histo­rii i prze­szło­ści swo­jej pro­fe­sji. Absol­wen­ci stu­diów wete­ry­na­ryj­nych to w pew­nym stop­niu spad­ko­bier­cy wszyst­kich byłych przed­sta­wi­cie­li zawodu.
Im dłu­żej trwa­ło odwle­ka­nie decy­zji o napi­sa­niu histo­rii dziad­ka tym bar­dziej naj­now­sza histo­ria wska­zy­wa­ła na potrze­bę jej napi­sa­nia. Oso­bi­sty cha­rak­ter tek­stu jest wyra­że­niem emo­cji, któ­rych, oglą­da­jąc „Katyń” lub czy­ta­jąc poezje Z. Her­ber­ta, nie umiem ina­czej ubrać w słowa.

W publi­ka­cji: „Lista leka­rzy wete­ry­na­rii jeń­ców obo­zów w Koziel­sku i Sta­ro­biel­sku” figu­ru­ją nazwi­ska 110 osób. Według badań, na które powo­łu­je się autor „Listy…” w cza­sie dru­giej wojny zgi­nę­ło około 440 leka­rzy wete­ry­na­rii co sta­no­wi­ło ponad 20% ogółu przed­sta­wi­cie­li tego zawo­du. Co dwu­dzie­sty przed­wo­jen­ny lekarz wete­ry­na­rii zgi­nął w lesie katyń­skim i Char­ko­wie. To tak jakby spo­śród stu­den­tów moje­go macie­rzy­ste­go wydzia­łu we Wro­cła­wiu znik­nę­ła cała grupa.

 

Rodzi­ny pomor­do­wa­nych w różny spo­sób sta­ra­ją się czcić pamięć. W ten spo­sób powsta­ją wspo­mnie­nia, książ­ki, wier­sze, filmy, obra­zy, utwo­ry muzycz­ne lub pio­sen­ki. Moje poję­cie sza­cun­ku i czę­ści należ­nej dziad­ko­wi do tej pory zamy­ka­ło się w cięż­kiej pracy w zawo­dzie, który w dodat­ku jest moją pasją i reali­za­cją marzeń. Wciąż wyda­je mi się, że to za mało w sto­sun­ku do ofia­ry, którą był zmu­szo­ny ponieść dziadek…

Wśród róż­nych opi­nii o wojen­nych cza­sach można natra­fić i na takie, które war­to­ściu­ją ofia­ry dru­giej wojny. Inter­net daje obec­nie swo­bo­dę wypo­wie­dzi. Czy­tu­ję cza­sem fora dys­ku­syj­ne przy tema­tach katyń­skich. Poja­wia­ją się tam zda­nia, że ofia­ry mordu katyń­skie­go to tchó­rze, któ­rzy odda­li broń i pod­da­li się. Myślę, że nie ma sensu przy­pi­sy­wać tym bied­nym żoł­nie­rzom cech boha­ter­stwa. Ich śmierć była tak bez­na­dziej­na i nie­po­trzeb­na jak wiele innych w trak­cie II wojny świa­to­wej. Ci, któ­rzy teraz wypo­wia­da­ją się w imię praw­dy histo­rycz­nej czy w dia­beł jeden wie w imie­niu czego z pew­no­ścią nie znają wymia­ru roz­pa­czy, któ­rej doświad­czy­ły rodzi­ny katyń­skie. Każdy naród ma swoje sacrum, któ­re­go nie powin­no pod­da­wać się wąt­pli­wo­ściom i dys­ku­sji. Mamy takich miejsc bar­dzo dużo. Mord w Katy­niu z pew­no­ścią nie jest sym­bo­lem boha­ter­skiej śmier­ci. Raczej kon­se­kwen­cją nik­czem­ne­go wyro­ku. Dla żyją­cych naj­bliż­szych krew­nych pomor­do­wa­nych pozo­sta­nie do końca życia czę­ścią ich roz­pa­czy. Nowe poko­le­nia muszą pie­lę­gno­wać pamięć o tych zda­rze­niach aby nie stra­cić swej toż­sa­mo­ści. Spo­łecz­ność lekar­sko-wete­ry­na­ryj­na także ma ten obowiązek.

 

/Tekst uka­zał się w 2009 roku w cza­so­pi­śmie „Życie Weterynaryjne”.
Kore­spon­den­cja opi­sa­na w arty­ku­le, znaj­du­je się pod tym adre­sem./

 


 

ŚCISLEWSKI Kazi­mierz (1905 – 1940) lekarz wete­ry­na­rii, kapi­tan rezer­wy Woj­ska Pol­skie­go zamor­do­wa­ny przez sowiec­kie NKWD w Katyniu

Andrzej Olew­nik

 

 

Kazi­mierz Ści­ślew­ski uro­dził się 13 lute­go (31 stycz­nia) 1905 roku w Dąbro­wi­cach (powiat kut­now­ski, woje­wódz­two łódz­kie). Był synem Mar­ce­le­go (1863-przed 1922), miej­sco­we­go rol­ni­ka i jego dru­giej żony Felik­sy z Zarę­bów (1873-przed 1922). Kazi­mierz miał dwóch braci: Pio­tra (ur. 1894) i Józe­fa (ur. 1896) oraz sio­stry: Anto­ni­nę (1893- przed 1922) i Leoka­dię (1901 – 1987). Trze­cia, naj­młod­sza sio­stra Kazi­mie­rza uro­dzi­ła się mar­twa, w 1910 roku.
Jego rodzeń­stwo przy­rod­nie: Waw­rzy­niec, Wła­dy­sław i Marian­na (z mał­żeń­stwa Mar­ce­le­go i Anto­ni­ny Domi­now­skiej z Komec­kich) zmar­ło w dzieciństwie.
W rodzin­nych Dąbro­wi­cach Kazi­mierz Ści­ślew­ski uczęsz­czał do szko­ły ludo­wej, która mie­ści­ła się przy obec­nej ulicy Sien­kie­wi­cza. Warun­ki nauki miał cięż­kie. W jed­nej izbie uczy­ły się tam dzie­ci z trzech oddzia­łów, pozo­sta­łą część budyn­ku zaj­mo­wa­ło miesz­ka­nie nauczyciela.

Z powo­du przed­wcze­snej śmier­ci rodzi­ców już od naj­młod­szych lat zmu­szo­ny był pra­co­wać zarob­ko­wo. W 1922 roku zabra­ny z rodzin­nych Dąbro­wic do Bia­łe­go­sto­ku, oto­czo­ny został tro­skli­wą opie­ką sio­stry Leoka­dii i pocho­dzą­ce­go z Oszko­wic jej męża prof. Ste­fa­na Sobie­raj­skie­go (1896 – 1973) – muzy­ka, nauczy­cie­la i dyry­gen­ta zespo­łów chó­ral­nych w Kut­nie i w Bia­łym­sto­ku, współ­twór­cy folk­lo­ry­stycz­ne­go zespo­łu pie­śni i tańca „Kur­pie Zie­lo­ne” oraz Bia­ło­stoc­kie­go Towa­rzy­stwa Muzycz­ne­go, od 1987 r. noszą­ce­go jego imię.
To dzię­ki Leoka­dii i Ste­fa­no­wi Sobie­raj­skim oraz swej wytrwa­ło­ści i ambi­cji Kazi­mierz Ści­ślew­ski 1 wrze­śnia 1923 pod­jął naukę w Pań­stwo­wym Gim­na­zjum im. Króla Zyg­mun­ta Augu­sta w Białymstoku.

Po uzy­ska­niu matu­ry (28 czerw­ca 1928 roku) wstą­pił do Szko­ły Pod­cho­rą­żych Rezer­wy Pie­cho­ty Nr 9 w Bere­zie Kar­tu­skiej (na Kre­sach Wschod­nich II Rze­czy­po­spo­li­tej, w powie­cie pru­żań­skim, woje­wódz­two pole­skie; obec­nie Bia­ło­ruś). Naukę (18.07.1928 – 20.05.1929) ukoń­czył z wyni­kiem bar­dzo dobrym, w stop­niu plu­to­no­we­go pod­cho­rą­że­go. Dowód­ca kom­pa­nii tak scha­rak­te­ry­zo­wał wów­czas Kazi­mie­rza Ściślewskiego:

“Inte­li­gen­cja duża. B. zdol­ny. Uczy się łatwo. Cha­rak­ter wyro­bio­ny, żywy, weso­ły. B. rzut­ki i spo­strze­gaw­czy. Karny i zdy­scy­pli­no­wa­ny. Ambi­cja oso­bi­sta b. duża. B. lubia­ny przez kole­gów. B. ener­gicz­ny. Pewny sie­bie. Sta­now­czy. Samo­dziel­ny. Orien­ta­cja b. dobra. Zacho­wa­nie się w służ­bie i poza służ­bą wzo­ro­we. Spe­cjal­ne uzdol­nie­nia: b. dobry dca plu­to­nu. Nada­je się w zupeł­no­ści na ofi­ce­ra rezer­wy do służ­by liniowej”.

Po nauce prak­ty­kę woj­sko­wą odbył w 42 Pułku Pie­cho­ty im. gene­ra­ła Jana Hen­ry­ka Dąbrow­skie­go w Bia­łym­sto­ku, z przy­dzia­łem do kom­pa­nii kaemów i 20 wrze­śnia 1929 roku prze­nie­sio­ny został do rezer­wy Woj­ska Polskiego.

Kolej­ne lata to dla K. Ści­ślew­skie­go okres jesz­cze bar­dziej wytę­żo­nej nauki, tym razem na Uni­wer­sy­te­cie Warszawskim.
W cza­sie stu­diów odbył jesz­cze sze­ścio­ty­go­dnio­we ćwi­cze­nia w 42 pułku pie­cho­ty jako dowód­ca dru­ży­ny i zastęp­ca dowód­cy plu­to­nu (1931) oraz dwu­krot­nie pię­cio­ty­go­dnio­we dla ofi­ce­rów rezer­wy (1933 i 1935). 
Pod­puł­kow­nik Boga­cze­wicz, oce­nił Go jako wybit­ne­go ofi­ce­ra rezerwy.

Po uzy­ska­niu abso­lu­to­rium na Wydzia­le Wete­ry­na­rii Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go został prze­nie­sio­ny do grupy leka­rzy wete­ry­na­rii, z przy­dzia­łem do 6 Pułku Arty­le­rii Lek­kiej, który sta­cjo­no­wał w Kra­ko­wie. Był wów­czas w stop­niu pod­po­rucz­ni­ka rezer­wy Woj­ska Pol­skie­go (star­szeń­stwo uzy­skał z dniem 1 stycz­nia 1932 r.).

Kolej­ny awans – na sto­pień porucz­ni­ka – otrzy­mał na pół roku przed wybu­chem wojny, w marcu 1939 roku, po odby­ciu ćwi­czeń woj­sko­wych w 6 pal (jesie­nią 1938 i w marcu 1939 roku).

Po odby­ciu prze­pi­sa­nych stu­diów i po zło­że­niu wyma­ga­nych egza­mi­nów sto­sow­nie do Roz­po­rzą­dze­nia Mini­stra Wyznań Reli­gij­nych i Oświe­ce­nia Publicz­ne­go z dnia 10.VI.1929 r. Nr IVSW5800/29 i na pod­sta­wie uchwa­ły Rady Wydzia­łu z dnia 31.I.1938 r. Kazi­mierz Ści­ślew­ski otrzy­mał dyplom Uni­wer­sy­te­tu Józe­fa Pił­sud­skie­go w War­sza­wie i “tytuł leka­rza wete­ry­na­rii ze wszyst­ki­mi pra­wa­mi i przy­wi­le­ja­mi do tego tytu­łu w Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej przy­wią­za­ny­mi, oraz prawo wyko­ny­wa­nia prak­ty­ki wete­ry­na­ryj­nej w całym jej zakre­sie”, co pod­pi­sa­mi swymi potwier­dzi­li: Rek­tor Uni­wer­sy­te­tu pro­fe­sor Wło­dzi­mierz Anto­nie­wicz (1893 – 1973) oraz pro­fe­sor Witold Ste­fań­ski (1891 – 1973), Dzie­kan Wydzia­łu Weterynaryjnego.

Po ukoń­cze­niu stu­diów wyż­szych, w lutym 1938 roku, Kazi­mierz Ści­ślew­ski skie­ro­wa­ny został na staż wete­ry­na­ryj­ny do Porąb­ki (powiat biel­ski, woje­wódz­two ślą­skie) i Mię­dzy­bro­dzia Bial­skie­go (powiat żywiec­ki, woje­wódz­two ślą­skie), gdzie poma­gał miej­sco­wym leka­rzom w zwal­cza­niu prysz­czy­cy, jed­nej z naj­groź­niej­szych cho­rób zwierząt.
Po zakoń­cze­niu stażu roz­po­czął pracę w Wydzia­le Wete­ry­na­rii Urzę­du Woje­wódz­kie­go w War­sza­wie i zamiesz­kał w Miń­sku Mazowieckim.

Po zarzą­dze­niu przez Mar­szał­ka Pol­ski Edwar­da Rydza-Śmi­głe­go mobi­li­za­cji będą­cej reak­cją na sowiec­ko-nie­miec­ki pakt o nie­agre­sji, zawar­ty 23 sierp­nia 1939 roku w Moskwie przez Mini­strów Spraw Zagra­nicz­nych Związ­ku Sowiec­kie­go i III Rze­szy Nie­miec­kiej Wia­cze­sła­wa Moło­to­wa (1890 – 1986) i Joachi­ma von Rib­ben­tro­pa (1893 – 1946), Kazi­mierz Ści­ślew­ski wyje­chał do Kra­ko­wa i zgło­sił się do 6 pal – swej jed­nost­ki macierzystej.

W woj­nie obron­nej wraz z puł­kiem wal­czył w skła­dzie 6 Dywi­zji Pie­cho­ty Armii „Kra­ków”. Kazi­mierz Ści­ślew­ski musiał przejść też cały szlak bojo­wy 6 pal, począt­ko­wo odpie­ra­jąc nie­miec­kie ataki w rejo­nie Psz­czy­ny, pod Brzeź­ca­mi, Ćwi­kli­ca­mi, Osiel­cem, Pci­miem i Jawor­ni­kiem, by w nocy z 7 na 8 wrze­śnia prze­pra­wić się przez Duna­jec w rejo­nie Bisku­pic Radłow­skich, a następ­nie poprzez Tar­no­brzeg, Nisko, Janów Lubel­ski ruszyć na Rawę Ruską.
Wobec nie­moż­no­ści prze­bi­cia się i wyj­ścia z okrą­że­nia, ponie­sio­nych strat, bra­ków amu­ni­cji i zaopa­trze­nia, w dniach 20 – 21 wrze­śnia 1939 roku oddzia­ły 6 Dywi­zji Pie­cho­ty ska­pi­tu­lo­wa­ły pod Cie­sza­no­wem (powiat luba­czow­ski, woje­wódz­two podkarpackie). 

Zwar­te oddzia­ły dosta­ły się do nie­wo­li nie­miec­kiej, lecz roz­pra­sza­ją­cych się żoł­nie­rzy prze­ję­ła sowiec­ka Armia Czer­wo­na, nacie­ra­ją­ca ze wscho­du po agre­sji na Pol­skę z 17 wrze­śnia 1939 r.
Wśród nich zapew­ne zna­lazł się i porucz­nik Kazi­mierz Ści­ślew­ski. Osa­dzo­ny w obo­zie NKWD w Koziel­sku (tecz­ka akt per­so­nal­nych nr 1654), prze­ka­za­ny został do dys­po­zy­cji NKWD w Smo­leń­sku (Lista Wywo­zo­wa z obozu Nr 040/2 z kwiet­nia 1940 r. pozy­cja 58). 
Zamor­do­wa­ny, spo­czy­wa na Pol­skim Cmen­ta­rzu Wojen­nym w Katy­niu (Rosja).

Kazi­mierz Ści­ślew­ski w pie­czo­ło­wi­cie prze­cho­wy­wa­nym przez rodzi­nę liście do żony (z 22 listo­pa­da 1939 r.), pisał m.in.: “Dotych­czas jestem zdrów i cze­kam na wyjazd, a nadzie­ja ku temu jest nie­ma­ła.. Ze mną jest dużo kole­gów ze szkol­nej ławy/…/. Myśl o naszej przy­szło­ści pozo­sta­je usta­wicz­nie ze mną”. Wspo­mi­na w nim rów­nież pro­fe­so­ra Bole­sła­wa Gutow­skie­go (1888 – 1966), fizjo­lo­ga, zna­ne­go w świe­cie pio­nie­ra badań nad neu­ro­hor­mo­na­mi, swego wykła­dow­cę z cza­sów stu­diów na Wydzia­le Wete­ry­na­ryj­nym Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go, któ­re­go także spo­tkał w obo­zie, póź­niej jed­ne­go z kil­ku­dzie­się­ciu oca­la­łych jeń­ców Kozielska.

Żoną Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go była Hele­na Kali­szek (1915 – 2003). Zwią­zek mał­żeń­ski zawar­li 22 paź­dzier­ni­ka 1938 r. Będąc już w sowiec­kiej nie­wo­li, 21 stycz­nia 1940 r. uro­dzi­ła im się córka Urszu­la, któ­rej Kazi­mie­rzo­wi Ści­ślew­skie­mu nie dane było nawet zobaczyć. 
Kiedy zabra­kło męża wycho­wa­niem Urszu­li zaję­li się wraz z żoną Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go Hele­ną jej matka Joan­na Kali­szek (1886 – 1985) wraz z brać­mi: Józe­fem (1906 – 1979), z któ­rym Kazi­mierz razem stu­dio­wał wete­ry­na­rię, Jerzym (1909 – 1981) i Janem (1920 – 2001), puł­kow­ni­kiem Woj­ska Polskiego.

K. Ści­ślew­ski był dwu­krot­nie pośmiert­nie odzna­cza­ny: 15 sierp­nia 1985 roku przez Mini­ster­stwo Spraw Woj­sko­wych Rządu Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej na Uchodź­stwie (w Lon­dy­nie) Krzy­żem Kam­pa­nii Wrze­śnio­wej 1939 r., i w kraju, 30 stycz­nia 1990 roku meda­lem „Za udział w Woj­nie Obron­nej 1939”.

Kazi­mierz Ści­ślew­ski przez dzie­się­cio­le­cia bez skut­ku poszu­ki­wa­ny, jest jed­nym ze stu dzie­się­ciu leka­rzy wete­ry­na­rii zamor­do­wa­nych przez Rosjan wio­sną 1940 roku (według badań pro­fe­so­ra Wła­dy­sła­wa Lutyń­skie­go opu­bli­ko­wa­nych w książ­ce pod tytu­łem „Lista leka­rzy wete­ry­na­rii jeń­ców obo­zów w Koziel­sku i Sta­ro­biel­sku zamor­do­wa­nych w Katy­niu i Char­ko­wie”, War­sza­wa 1998).

Pamięć o ojcu w spo­sób szcze­gól­ny pie­lę­gnu­je córka Urszu­la Gawor, Pre­zes zarzą­du Sto­wa­rzy­sze­nia „Rodzi­na Katyń­ska” w Opolu, czło­nek rady Fede­ra­cji Rodzin Katyń­skich – orga­ni­za­cji spo­łecz­nej, gru­pu­ją­cej dzia­ła­ją­ce w kraju i zagra­ni­cą Sto­wa­rzy­sze­nia „Rodzi­ny Katyńskie”.

O K. Ści­ślew­skim pamię­ta­ją także rodzin­ne Dąbro­wi­ce, pamię­ta i Kutno. 
W latach 80-tych XX wieku pod Pomni­kiem Katyń­skim, odsło­nię­tym pota­jem­nie na cmen­ta­rzu para­fial­nym w Gło­gow­cu koło Kutna (1983) z ini­cja­ty­wy ks. Maria­na Lip­skie­go (1934 – 2005; zob. KSB t. II), Kusto­sza Sank­tu­arium Matki Bożej, zebra­ni wspo­mi­na­li wśród tysię­cy Ofiar Katy­nia także Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go, któ­re­go pamięć prze­cho­wał miesz­ka­ją­cy w Dąbro­wi­cach krew­ny, Ste­fan Ści­ślew­ski (1931 – 2016) i zgło­sił w 1985 r. Andrze­jo­wi Olew­ni­ko­wi, kom­ple­tu­ją­ce­mu nazwi­ska Kut­no­wian zamor­do­wa­nych i zagi­nio­nych w Sowietach. 
Bio­gram Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go przy­wo­ła­ny został także w książ­ce Cze­sła­wa Widel­skie­go i Andrze­ja Olew­ni­ka “Katyń­czy­cy Ziemi Kut­now­skiej” (Kutno 1993), w Płoc­kim Rocz­ni­ku Histo­rycz­no-Archi­wal­nym (Blom­ber­go­wa Maria, Olew­nik Andrzej, Solar­ski Bole­sław, Miesz­kań­cy Płoc­kie­go więź­nio­wie Koziel­ska, Ostasz­ko­wa i Sta­ro­biel­ska zamor­do­wa­ni przez NKWD wio­sną 1940 r., T. 5 Płock 1999) oraz w innych arty­ku­łach zamiesz­cza­nych w lokal­nej prasie.

W roku 1993 człon­ko­wie Kut­now­skiej Rodzi­ny Katyń­skiej, Związ­ku Sybi­ra­ków i Ogól­no­pol­skie­go Sto­wa­rzy­sze­nia „Rodzi­na Poli­cyj­na 1939” wraz z pra­cow­ni­ka­mi Muzeum Regio­nal­ne­go zor­ga­ni­zo­wa­li wysta­wę cza­so­wą, na któ­rej pre­zen­to­wa­ne były syl­wet­ki ofi­ce­rów Woj­ska Pol­skie­go i Poli­cji Pań­stwo­wej zamor­do­wa­nych w Sowie­tach, m.in. Kazi­mie­rza Ściślewskiego.

5 paź­dzier­ni­ka 2007 r. porucz­nik Kazi­mierz Ści­ślew­ski został przez Mini­stra Obro­ny Naro­do­wej pośmiert­nie awan­so­wa­ny do stop­nia kapi­ta­na. Awans został ogło­szo­ny 9 listo­pa­da 2007 w War­sza­wie, w trak­cie uro­czy­sto­ści „Katyń Pamię­ta­my – Uczcij­my Pamięć Bohaterów”.
W ramach akcji „Katyń… Oca­lić od zapo­mnie­nia” w rodzin­nych Dąbro­wi­cach pod­czas uro­czy­sto­ści w 70 rocz­ni­cę Zbrod­ni Katyń­skiej, dzię­ki zaan­ga­żo­wa­niu nauczy­cie­li i spo­łecz­no­ści uczniow­skiej miej­sco­we­go Zespo­łu Szkół posa­dzo­ny został Dąb Pamię­ci hono­ru­ją­cy m.in. kapi­ta­na K. Ściślewskiego.
Dzi­siaj oddać hołd zamor­do­wa­ne­mu można na pol­skim Cmen­ta­rzu Wojen­nym w Katy­niu, na cmen­ta­rzu para­fial­nym w Dąbro­wi­cach, gdzie znaj­du­je się sym­bo­licz­ny grób kpt. Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go oraz przed Gro­bem Nie­zna­ne­go Żoł­nie­rza w czę­ści woj­sko­wej Kut­now­skie­go Cmen­ta­rza Parafialnego.

 

Lite­ra­tu­ra i źró­dła (wybór)

Archi­wum Katyń­skie Andrze­ja Olew­ni­ka, Tecz­ka oso­bo­wa kapi­ta­na Kazi­mie­rza Ści­ślew­skie­go; Gawor Jerzy, Lekarz wete­ry­na­rii Kazi­mierz Ści­ślew­ski – histo­ria jed­nej z ofiar zbrod­ni katyń­skiej. Życie Wete­ry­na­ryj­ne 2009 nr 9 s. 746 – 750; Katyń. Księ­ga Cmen­tar­na Pol­skie­go Cmen­ta­rza Wojen­ne­go, War­sza­wa 2000; Mikul­ski Teo­fil, Bio­gra­my jeń­ców, Kozielsk – Sta­ro­bielsk – Ostasz­ków, Ukra­ina – zagi­nie­ni, Wro­cław 1999; Tuchol­ski J., Mord w Katy­niu, War­sza­wa 1991; Widel­ski Cze­sław, Olew­nik Andrzej, Katyń­czy­cy Ziemi Kut­now­skiej, Kutno 1993; Zawod­ny J. K., Śmierć w lesie, Wro­cław Agen­cja Wydaw­ni­cza Soli­dar­no­ści Wal­czą­cej, 1988; Doku­men­ty i foto­gra­fie rodzin­ne Urszu­li Gawor i Ewy Ści­ślew­skiej; Mate­ria­ły i poszu­ki­wa­nia wła­sne Andrze­ja Olewnika.