Kazimierz Marceli Ściślewski
Kazimierz Ściślewski (w mundurze) z siostrą Leokadią, jej mężem Stefanem Sobierajskim
oraz jego siostrą, Białystok 1928
Pamięci lekarza weterynarii, porucznika rezerwy Kazimierza Ściślewskiego
Jerzy Gawor, wnuk
17 września [fragment], Jacek Kaczmarski
“Pada Podole, w hołdach Wołyń
Lud pieśnią wita ustrój nowy
Płoną majątki i kościoły
I Chrystus z kulą w tyle głowy”
Ballada Katyńska [fragment], Jacek Kaczmarski
“…Jeszcze rosną drzewa, które to widziały,
Jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi.
Niebo zna język, w którym komendy padały,
Nim padły wystrzały, którymi wciąż brzmi.
Ale to świadkowie żywi — więc stronniczy.
Zresztą, by ich słuchać — trzeba wejść do zony.
Na milczenie tych świadków może pan ich liczyć -
Pan powietrza i ziemi i drzew uwięzionych.…”
Dla rodzin ofiar zbrodni katyńskiej są dwa szczególne momenty w roku.
Pierwszy z nich to 17 września, dzień rozpoczęcia agresji Związku Sowieckiego na Polskę. Drugi rozciąga się przez cały koniec kwietnia czyli czas egzekucji. Ten pierwszy czas zawsze kojarzy mi się z gniewem i protestem przeciw przemocy, zdradzie i bezdusznej geopolityce. To okazja do demonstracji i sprzeciwu wykrzyczanego jak Ballada wrześniowa Jacka Kaczmarskiego.
Po kilku miesiącach przychodzi kwiecień i symboliczny moment morderstwa katyńskiego. W kwietniu gniew zastępuje żal, smutek i głębokie refleksje. Powraca pytanie: Co można jeszcze zrobić dla pamięci tych tysięcy pomordowanych. Nastrój doskonale oddaje Ballada Katyńska również autorstwa J.K. i od strony muzycznej i jako ars poetica.
Urszula Gawor z domu Ściślewska, córka Kazimierza Ściślewskiego, lekarza weterynarii, porucznika rezerwy, jeńca wojennego z obozu w Kozielsku, zamordowanego w Katyniu to moja mama.
Kazimierz Marceli Ściślewski urodził się w 1905 roku w Dąbrowicach (powiat Kutnowski) jako syn Marcelego i Feliksy z domu Zaręba. Wskutek wczesnej śmierci swoich rodziców już
jako nastolatek był zmuszony do pracy zarobkowej ale dzięki wytrwałości i ambicji zdołał ukończyć Gimnazjum Państwowe im Króla Zygmunta Augusta w Białymstoku, a także zdać
maturę.
Warszawski wydział weterynaryjny ukończył 31 stycznia 1938 roku i podjął pracę w Wydziale Weterynaryjnym Warszawskiego Urzędu Wojewódzkiego.
22.10.1938 roku zawarł związek małżeński z Heleną Kaliszek.
Tuż przed wybuchem wojny w ramach powszechnej mobilizacji 24 – 26 sierpnia 1939 r. zgłosił się do swojej jednostki macierzystej 6 pal (pułk artylerii lekkiej) w Krakowie, który wchodził w skład 6 DP (Dywizji Piechoty). Szlak bojowy 6 Dywizji kończył się 20 września w rejonie Rawy Ruskiej gdzie prawdopodobnie dostał się do niewoli sowieckiej.
Wśród rodzinnych legend i przypowieści o dziadku jest jedna o tym jak dziadek zrezygnował z zerwania oficerskich epoletów, co mogło ustrzec go przed sowieckim internowaniem, ale kalkulacja (lepsze traktowanie oficerów zgodnie z konwencją genewską) albo jak woli legenda, duma oficerska nie pozwoliła mu na to. Było to podobno zachowanie nieodosobnione. Zupełnie odwrotnie uczynił kolega dziadka i dość szybko znalazł się w rodzinnym domu.
Wśród rodzinnych relikwii mamy kilkanaście takich, na które się powołam. Listy obozowe z Kozielska to najcenniejsze z nich. Pierwszy napisany 22 listopada 1939 oddaje optymizm, nadzieję i wrażenie trwania oryginalnej męskiej przygody: „czekam na wyjazd a nadzieja ku temu jest niemała…”. List ten dotarł do żony w końcu grudnia 1939 i był jedynym, który otrzymała bezpośrednio od męża. Pozostałe były wysyłane do siostry w Białymstoku.
O stosunku Kazimierza Ściślewskiego do faktu aresztowania i przebywania w niewoli bolszewickiej może świadczyć postscriptum pierwszego listu, w której wskazuje na unikatowy charakter tego listu – jako pamiątki z bolszewickiej niewoli. „Pamiątka nie lada” to być może komentarz ilustrujący nastroje panujące wtedy w obozie kozielskim wśród oficerów. Dużo smutniejszy jest list drugi, bez daty ale z treści wynika, że pochodzi z końca grudnia 1939 roku. Ponieważ dziadek opuszczał żonę w ciąży – dawał w liście wyraz swojemu niepokojowi i tęsknocie „Myśl o Twoim stanie napełnia mnie pełnym lękiem…”, sugerował aby babcia zapożyczyła się: „ Może zwróć się pożyczkę do zrzeszenia lek.wet ul. Chmielna 14.”.
Częstość pisania i ilość listów była limitowana – dziadek skarżył się, że pisząc do babci nie może zwrócić się osobiście do korporacji zawodowej.
Ostatni list od dziadka datowany jest 1 lutego 1940 roku. To było 10 dni po narodzinach mojej mamy. „Dziś chcę tylko otrzymać wiadomość o Tobie i wszystkich w domu…”.
Wspomina w nim również o spotkaniu profesora Gutowskiego z Wydziału. [prof. Bolesław Gutowski szczęśliwie został wywieziony zamiast do Katynia – do kolejnego obozu internowania „Griazowiec”. Po powrocie do kraju w 1947 roku pracował w Katedrze Fizjologii Zwierząt Wydziału warszawskiego. przyp. aut.] Dwa ostatnie listy babcia otrzymała dopiero w kwietniu 1940 roku od znajomej siostry dziadka z Białegostoku Pani Kuleszyny. W liście od p. Kuleszyny było napisane również: „Mąż Pani Kazimierz Ściślewski żyje i jest w obozie w Kozielsku u bolszewików”.
Listy jeńców wojennych przekazanych do dyspozycji NKWD pismem 040 z kwietnia 1940 roku w pozycji 58 wymieniają Ściślewskiego Kazimierza Marcelewicza ur. 1905 roku, teczka personalna nr 1654. Został wywieziony prawdopodobnie transportem XIV 21.04.1940 r. lub XV 22 .04.1940r. do Katynia i tam zamordowany.
Ponieważ dziadek kilkakrotnie pisał pośrednio wykorzystując inne osoby babcia otrzymywała informacje od innych ludzi, że mąż żyje i bardzo się niepokoi brakiem informacji. W maju 1940
roku od pp. Sobierajskich, którzy mieszkając w Białymstoku (wcielonym do BSRR) łatwiej otrzymywali korespondencje z obszaru pod kontrolą sowiecką babcia otrzymuje informacje, że
„od 2 miesięcy nie ma żadnych wiadomości od Kazika.”
Korespondencja z Oberkommando der Wehrmacht z 29 kwietnia 1940 roku wskazuje, że nazwisko dziadka nie figuruje wśród jeńców zarejestrowanych przez Niemiecki Czerwony Krzyż.
Akt zgonu został wydany dopiero 30 stycznia 1952 roku a za moment śmierci uznano 9 maja 1945 roku.
Wśród tablic imiennych w Katyniu imię i nazwisko dziadka figuruje wraz z tytułem lek.wet. W listopadzie 2007 roku decyzją Prezydenta RP awansowano por. rez. Kazimierza Ściślewskiego do stopnia kapitana.
Całe moje dorosłe życie zmagam się z historią dziadka lekarza weterynarii, którego nie znałem, którego moja mama również nie znała, ale który wywierał silny wpływ na pamięć i wyobraźnię. Moja decyzja o studiach weterynaryjnych nie miała związku z kontynuowaniem tradycji. Być może tendencja do aktywnego udziału w życiu nie tylko mojego najbliższego otoczenia mogła mieć związek z pewnym poczuciem długu. Długu, który wynika z tego, że kilkadziesiąt lat temu pozbawiono życia w masowy sposób znacznej części polskiej inteligencji. Być może wysiłek podjęty dla dobra publicznego w jakiś symboliczny sposób zrównoważy część tego zobowiązania? Nie wiem. Prowadząc publiczną aktywność starałem się traktować sprawę dziadka jako obszar prywatny, bez potrzeby dzielenia się wiedzą i refleksjami z szeroką widownią. Temat ten pojawiał się przy niektórych okazjach i rozmowach, ale bez szczególnego nasilenia. Stopniowo zmieniało się we mnie podejście i obecnie mam przekonanie, że pamięć o dziadku to nie tylko prosty imperatyw kantowski wymagający wzorowego postępowania i ciężkiej pracy ale również wymaga publikowania wspomnień, pamiątek i dzielenia się refleksjami.
Społeczność lekarsko weterynaryjna może i powinna sięgać historii i przeszłości swojej profesji. Absolwenci studiów weterynaryjnych to w pewnym stopniu spadkobiercy wszystkich byłych przedstawicieli zawodu.
Im dłużej trwało odwlekanie decyzji o napisaniu historii dziadka tym bardziej najnowsza historia wskazywała na potrzebę jej napisania. Osobisty charakter tekstu jest wyrażeniem emocji, których, oglądając „Katyń” lub czytając poezje Z. Herberta, nie umiem inaczej ubrać w słowa.
W publikacji: „Lista lekarzy weterynarii jeńców obozów w Kozielsku i Starobielsku” figurują nazwiska 110 osób. Według badań, na które powołuje się autor „Listy…” w czasie drugiej wojny zginęło około 440 lekarzy weterynarii co stanowiło ponad 20% ogółu przedstawicieli tego zawodu. Co dwudziesty przedwojenny lekarz weterynarii zginął w lesie katyńskim i Charkowie. To tak jakby spośród studentów mojego macierzystego wydziału we Wrocławiu zniknęła cała grupa.
Rodziny pomordowanych w różny sposób starają się czcić pamięć. W ten sposób powstają wspomnienia, książki, wiersze, filmy, obrazy, utwory muzyczne lub piosenki. Moje pojęcie szacunku i części należnej dziadkowi do tej pory zamykało się w ciężkiej pracy w zawodzie, który w dodatku jest moją pasją i realizacją marzeń. Wciąż wydaje mi się, że to za mało w stosunku do ofiary, którą był zmuszony ponieść dziadek…
Wśród różnych opinii o wojennych czasach można natrafić i na takie, które wartościują ofiary drugiej wojny. Internet daje obecnie swobodę wypowiedzi. Czytuję czasem fora dyskusyjne przy tematach katyńskich. Pojawiają się tam zdania, że ofiary mordu katyńskiego to tchórze, którzy oddali broń i poddali się. Myślę, że nie ma sensu przypisywać tym biednym żołnierzom cech bohaterstwa. Ich śmierć była tak beznadziejna i niepotrzebna jak wiele innych w trakcie II wojny światowej. Ci, którzy teraz wypowiadają się w imię prawdy historycznej czy w diabeł jeden wie w imieniu czego z pewnością nie znają wymiaru rozpaczy, której doświadczyły rodziny katyńskie. Każdy naród ma swoje sacrum, którego nie powinno poddawać się wątpliwościom i dyskusji. Mamy takich miejsc bardzo dużo. Mord w Katyniu z pewnością nie jest symbolem bohaterskiej śmierci. Raczej konsekwencją nikczemnego wyroku. Dla żyjących najbliższych krewnych pomordowanych pozostanie do końca życia częścią ich rozpaczy. Nowe pokolenia muszą pielęgnować pamięć o tych zdarzeniach aby nie stracić swej tożsamości. Społeczność lekarsko-weterynaryjna także ma ten obowiązek.
/Tekst ukazał się w 2009 roku w czasopiśmie „Życie Weterynaryjne”.
Korespondencja opisana w artykule, znajduje się pod tym adresem./
ŚCISLEWSKI Kazimierz (1905 – 1940) lekarz weterynarii, kapitan rezerwy Wojska Polskiego zamordowany przez sowieckie NKWD w Katyniu
Andrzej Olewnik
Kazimierz Ściślewski urodził się 13 lutego (31 stycznia) 1905 roku w Dąbrowicach (powiat kutnowski, województwo łódzkie). Był synem Marcelego (1863-przed 1922), miejscowego rolnika i jego drugiej żony Feliksy z Zarębów (1873-przed 1922). Kazimierz miał dwóch braci: Piotra (ur. 1894) i Józefa (ur. 1896) oraz siostry: Antoninę (1893- przed 1922) i Leokadię (1901 – 1987). Trzecia, najmłodsza siostra Kazimierza urodziła się martwa, w 1910 roku.
Jego rodzeństwo przyrodnie: Wawrzyniec, Władysław i Marianna (z małżeństwa Marcelego i Antoniny Dominowskiej z Komeckich) zmarło w dzieciństwie.
W rodzinnych Dąbrowicach Kazimierz Ściślewski uczęszczał do szkoły ludowej, która mieściła się przy obecnej ulicy Sienkiewicza. Warunki nauki miał ciężkie. W jednej izbie uczyły się tam dzieci z trzech oddziałów, pozostałą część budynku zajmowało mieszkanie nauczyciela.
Z powodu przedwczesnej śmierci rodziców już od najmłodszych lat zmuszony był pracować zarobkowo. W 1922 roku zabrany z rodzinnych Dąbrowic do Białegostoku, otoczony został troskliwą opieką siostry Leokadii i pochodzącego z Oszkowic jej męża prof. Stefana Sobierajskiego (1896 – 1973) – muzyka, nauczyciela i dyrygenta zespołów chóralnych w Kutnie i w Białymstoku, współtwórcy folklorystycznego zespołu pieśni i tańca „Kurpie Zielone” oraz Białostockiego Towarzystwa Muzycznego, od 1987 r. noszącego jego imię.
To dzięki Leokadii i Stefanowi Sobierajskim oraz swej wytrwałości i ambicji Kazimierz Ściślewski 1 września 1923 podjął naukę w Państwowym Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta w Białymstoku.
Po uzyskaniu matury (28 czerwca 1928 roku) wstąpił do Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty Nr 9 w Berezie Kartuskiej (na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej, w powiecie prużańskim, województwo poleskie; obecnie Białoruś). Naukę (18.07.1928 – 20.05.1929) ukończył z wynikiem bardzo dobrym, w stopniu plutonowego podchorążego. Dowódca kompanii tak scharakteryzował wówczas Kazimierza Ściślewskiego:
“Inteligencja duża. B. zdolny. Uczy się łatwo. Charakter wyrobiony, żywy, wesoły. B. rzutki i spostrzegawczy. Karny i zdyscyplinowany. Ambicja osobista b. duża. B. lubiany przez kolegów. B. energiczny. Pewny siebie. Stanowczy. Samodzielny. Orientacja b. dobra. Zachowanie się w służbie i poza służbą wzorowe. Specjalne uzdolnienia: b. dobry dca plutonu. Nadaje się w zupełności na oficera rezerwy do służby liniowej”.
Po nauce praktykę wojskową odbył w 42 Pułku Piechoty im. generała Jana Henryka Dąbrowskiego w Białymstoku, z przydziałem do kompanii kaemów i 20 września 1929 roku przeniesiony został do rezerwy Wojska Polskiego.
Kolejne lata to dla K. Ściślewskiego okres jeszcze bardziej wytężonej nauki, tym razem na Uniwersytecie Warszawskim.
W czasie studiów odbył jeszcze sześciotygodniowe ćwiczenia w 42 pułku piechoty jako dowódca drużyny i zastępca dowódcy plutonu (1931) oraz dwukrotnie pięciotygodniowe dla oficerów rezerwy (1933 i 1935).
Podpułkownik Bogaczewicz, ocenił Go jako wybitnego oficera rezerwy.
Po uzyskaniu absolutorium na Wydziale Weterynarii Uniwersytetu Warszawskiego został przeniesiony do grupy lekarzy weterynarii, z przydziałem do 6 Pułku Artylerii Lekkiej, który stacjonował w Krakowie. Był wówczas w stopniu podporucznika rezerwy Wojska Polskiego (starszeństwo uzyskał z dniem 1 stycznia 1932 r.).
Kolejny awans – na stopień porucznika – otrzymał na pół roku przed wybuchem wojny, w marcu 1939 roku, po odbyciu ćwiczeń wojskowych w 6 pal (jesienią 1938 i w marcu 1939 roku).
Po odbyciu przepisanych studiów i po złożeniu wymaganych egzaminów stosownie do Rozporządzenia Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z dnia 10.VI.1929 r. Nr IVSW5800/29 i na podstawie uchwały Rady Wydziału z dnia 31.I.1938 r. Kazimierz Ściślewski otrzymał dyplom Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego w Warszawie i “tytuł lekarza weterynarii ze wszystkimi prawami i przywilejami do tego tytułu w Rzeczypospolitej Polskiej przywiązanymi, oraz prawo wykonywania praktyki weterynaryjnej w całym jej zakresie”, co podpisami swymi potwierdzili: Rektor Uniwersytetu profesor Włodzimierz Antoniewicz (1893 – 1973) oraz profesor Witold Stefański (1891 – 1973), Dziekan Wydziału Weterynaryjnego.
Po ukończeniu studiów wyższych, w lutym 1938 roku, Kazimierz Ściślewski skierowany został na staż weterynaryjny do Porąbki (powiat bielski, województwo śląskie) i Międzybrodzia Bialskiego (powiat żywiecki, województwo śląskie), gdzie pomagał miejscowym lekarzom w zwalczaniu pryszczycy, jednej z najgroźniejszych chorób zwierząt.
Po zakończeniu stażu rozpoczął pracę w Wydziale Weterynarii Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie i zamieszkał w Mińsku Mazowieckim.
Po zarządzeniu przez Marszałka Polski Edwarda Rydza-Śmigłego mobilizacji będącej reakcją na sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji, zawarty 23 sierpnia 1939 roku w Moskwie przez Ministrów Spraw Zagranicznych Związku Sowieckiego i III Rzeszy Niemieckiej Wiaczesława Mołotowa (1890 – 1986) i Joachima von Ribbentropa (1893 – 1946), Kazimierz Ściślewski wyjechał do Krakowa i zgłosił się do 6 pal – swej jednostki macierzystej.
W wojnie obronnej wraz z pułkiem walczył w składzie 6 Dywizji Piechoty Armii „Kraków”. Kazimierz Ściślewski musiał przejść też cały szlak bojowy 6 pal, początkowo odpierając niemieckie ataki w rejonie Pszczyny, pod Brzeźcami, Ćwiklicami, Osielcem, Pcimiem i Jawornikiem, by w nocy z 7 na 8 września przeprawić się przez Dunajec w rejonie Biskupic Radłowskich, a następnie poprzez Tarnobrzeg, Nisko, Janów Lubelski ruszyć na Rawę Ruską.
Wobec niemożności przebicia się i wyjścia z okrążenia, poniesionych strat, braków amunicji i zaopatrzenia, w dniach 20 – 21 września 1939 roku oddziały 6 Dywizji Piechoty skapitulowały pod Cieszanowem (powiat lubaczowski, województwo podkarpackie).
Zwarte oddziały dostały się do niewoli niemieckiej, lecz rozpraszających się żołnierzy przejęła sowiecka Armia Czerwona, nacierająca ze wschodu po agresji na Polskę z 17 września 1939 r.
Wśród nich zapewne znalazł się i porucznik Kazimierz Ściślewski. Osadzony w obozie NKWD w Kozielsku (teczka akt personalnych nr 1654), przekazany został do dyspozycji NKWD w Smoleńsku (Lista Wywozowa z obozu Nr 040/2 z kwietnia 1940 r. pozycja 58).
Zamordowany, spoczywa na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu (Rosja).
Kazimierz Ściślewski w pieczołowicie przechowywanym przez rodzinę liście do żony (z 22 listopada 1939 r.), pisał m.in.: “Dotychczas jestem zdrów i czekam na wyjazd, a nadzieja ku temu jest niemała.. Ze mną jest dużo kolegów ze szkolnej ławy/…/. Myśl o naszej przyszłości pozostaje ustawicznie ze mną”. Wspomina w nim również profesora Bolesława Gutowskiego (1888 – 1966), fizjologa, znanego w świecie pioniera badań nad neurohormonami, swego wykładowcę z czasów studiów na Wydziale Weterynaryjnym Uniwersytetu Warszawskiego, którego także spotkał w obozie, później jednego z kilkudziesięciu ocalałych jeńców Kozielska.
Żoną Kazimierza Ściślewskiego była Helena Kaliszek (1915 – 2003). Związek małżeński zawarli 22 października 1938 r. Będąc już w sowieckiej niewoli, 21 stycznia 1940 r. urodziła im się córka Urszula, której Kazimierzowi Ściślewskiemu nie dane było nawet zobaczyć.
Kiedy zabrakło męża wychowaniem Urszuli zajęli się wraz z żoną Kazimierza Ściślewskiego Heleną jej matka Joanna Kaliszek (1886 – 1985) wraz z braćmi: Józefem (1906 – 1979), z którym Kazimierz razem studiował weterynarię, Jerzym (1909 – 1981) i Janem (1920 – 2001), pułkownikiem Wojska Polskiego.
K. Ściślewski był dwukrotnie pośmiertnie odznaczany: 15 sierpnia 1985 roku przez Ministerstwo Spraw Wojskowych Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie (w Londynie) Krzyżem Kampanii Wrześniowej 1939 r., i w kraju, 30 stycznia 1990 roku medalem „Za udział w Wojnie Obronnej 1939”.
Kazimierz Ściślewski przez dziesięciolecia bez skutku poszukiwany, jest jednym ze stu dziesięciu lekarzy weterynarii zamordowanych przez Rosjan wiosną 1940 roku (według badań profesora Władysława Lutyńskiego opublikowanych w książce pod tytułem „Lista lekarzy weterynarii jeńców obozów w Kozielsku i Starobielsku zamordowanych w Katyniu i Charkowie”, Warszawa 1998).
Pamięć o ojcu w sposób szczególny pielęgnuje córka Urszula Gawor, Prezes zarządu Stowarzyszenia „Rodzina Katyńska” w Opolu, członek rady Federacji Rodzin Katyńskich – organizacji społecznej, grupującej działające w kraju i zagranicą Stowarzyszenia „Rodziny Katyńskie”.
O K. Ściślewskim pamiętają także rodzinne Dąbrowice, pamięta i Kutno.
W latach 80-tych XX wieku pod Pomnikiem Katyńskim, odsłoniętym potajemnie na cmentarzu parafialnym w Głogowcu koło Kutna (1983) z inicjatywy ks. Mariana Lipskiego (1934 – 2005; zob. KSB t. II), Kustosza Sanktuarium Matki Bożej, zebrani wspominali wśród tysięcy Ofiar Katynia także Kazimierza Ściślewskiego, którego pamięć przechował mieszkający w Dąbrowicach krewny, Stefan Ściślewski (1931 – 2016) i zgłosił w 1985 r. Andrzejowi Olewnikowi, kompletującemu nazwiska Kutnowian zamordowanych i zaginionych w Sowietach.
Biogram Kazimierza Ściślewskiego przywołany został także w książce Czesława Widelskiego i Andrzeja Olewnika “Katyńczycy Ziemi Kutnowskiej” (Kutno 1993), w Płockim Roczniku Historyczno-Archiwalnym (Blombergowa Maria, Olewnik Andrzej, Solarski Bolesław, Mieszkańcy Płockiego więźniowie Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska zamordowani przez NKWD wiosną 1940 r., T. 5 Płock 1999) oraz w innych artykułach zamieszczanych w lokalnej prasie.
W roku 1993 członkowie Kutnowskiej Rodziny Katyńskiej, Związku Sybiraków i Ogólnopolskiego Stowarzyszenia „Rodzina Policyjna 1939” wraz z pracownikami Muzeum Regionalnego zorganizowali wystawę czasową, na której prezentowane były sylwetki oficerów Wojska Polskiego i Policji Państwowej zamordowanych w Sowietach, m.in. Kazimierza Ściślewskiego.
5 października 2007 r. porucznik Kazimierz Ściślewski został przez Ministra Obrony Narodowej pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana. Awans został ogłoszony 9 listopada 2007 w Warszawie, w trakcie uroczystości „Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów”.
W ramach akcji „Katyń… Ocalić od zapomnienia” w rodzinnych Dąbrowicach podczas uroczystości w 70 rocznicę Zbrodni Katyńskiej, dzięki zaangażowaniu nauczycieli i społeczności uczniowskiej miejscowego Zespołu Szkół posadzony został Dąb Pamięci honorujący m.in. kapitana K. Ściślewskiego.
Dzisiaj oddać hołd zamordowanemu można na polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu, na cmentarzu parafialnym w Dąbrowicach, gdzie znajduje się symboliczny grób kpt. Kazimierza Ściślewskiego oraz przed Grobem Nieznanego Żołnierza w części wojskowej Kutnowskiego Cmentarza Parafialnego.
Literatura i źródła (wybór)
Archiwum Katyńskie Andrzeja Olewnika, Teczka osobowa kapitana Kazimierza Ściślewskiego; Gawor Jerzy, Lekarz weterynarii Kazimierz Ściślewski – historia jednej z ofiar zbrodni katyńskiej. Życie Weterynaryjne 2009 nr 9 s. 746 – 750; Katyń. Księga Cmentarna Polskiego Cmentarza Wojennego, Warszawa 2000; Mikulski Teofil, Biogramy jeńców, Kozielsk – Starobielsk – Ostaszków, Ukraina – zaginieni, Wrocław 1999; Tucholski J., Mord w Katyniu, Warszawa 1991; Widelski Czesław, Olewnik Andrzej, Katyńczycy Ziemi Kutnowskiej, Kutno 1993; Zawodny J. K., Śmierć w lesie, Wrocław Agencja Wydawnicza Solidarności Walczącej, 1988; Dokumenty i fotografie rodzinne Urszuli Gawor i Ewy Ściślewskiej; Materiały i poszukiwania własne Andrzeja Olewnika.