Eugeniusz Raszek

 

Pamię­ci Euge­niu­sza i Gabrie­li Raszków

Mał­go­rza­ta Brzeszczak

 

 

W 70. rocz­ni­cę Zbrod­ni Katyń­skiej doko­na­nej na ofi­ce­rach pol­skich przy­pa­da mi powie­dzieć histo­rię kapi­ta­na Euge­niu­sza Rasz­ka i jego żony Gabrie­li – pra­dziad­ków moje­go męża Macieja.

Okru­cień­stwo II wojny świa­to­wej, maso­wość śmier­ci i ano­ni­mo­wość tak wielu jej ofiar powo­du­je, że dla mło­de­go poko­le­nia wyda­je się wyda­rze­niem bar­dzo odle­głym, trud­nym do wyobra­że­nia, zwłasz­cza gdy dora­sta­ło się już w wol­nej Pol­sce. Jed­no­cze­śnie jed­nak ten dystans cza­so­wy ulega szo­ku­ją­ce­mu skró­ce­niu, gdy uświa­da­miam sobie, że zale­d­wie 20 lat temu praw­da histo­rycz­na docze­ka­ła się sank­cji poli­tycz­nej w posta­ci odtaj­nie­nia czę­ści akt oraz przy­zna­nia przez Rosję, że za mor­dem katyń­skim stały struk­tu­ry NKWD.

Jako dziec­ko patrzy­łam na migaw­ki tele­wi­zyj­ne uka­zu­ją­ce maso­we groby pomor­do­wa­nych pol­skich żoł­nie­rzy oraz pamię­tam nie­zwy­kłej skali zapi­sy na pierw­sze publi­ka­cje o Katy­niu roz­pro­wa­dza­ne przez para­fię w rodzin­nej miej­sco­wo­ści. Mgli­ste poję­cie dziec­ka o roz­mia­rze i skali zbrod­ni zmie­nia­ło się z bie­giem czasu i edu­ka­cji w wie­dzę o towa­rzy­szą­cym jej zakła­my­wa­niu histo­rii przez prze­szło pół wieku. Żadna jed­nak publi­ka­cja, choć­by bar­dzo rze­tel­nie opra­co­wa­na i odda­ją­ca szcze­gó­ły dra­ma­tycz­nych wyda­rzeń zapo­cząt­ko­wa­nych w 1940 roku, nie ma takiej siły oddzia­ły­wa­nia, jak histo­ria kon­kret­ne­go czło­wie­ka – uświa­da­mia bowiem dobit­nie, że za każdą z tysię­cy ofiar stoi rodzi­na opła­ku­ją­ca zamor­do­wa­nych synów, braci, mężów i ojców.

Histo­rycz­ne syn­te­zy doty­czą­ce dra­ma­tycz­nych losów pol­skich żoł­nie­rzy osa­dzo­nych i zgła­dzo­nych w radziec­kich obo­zach wio­sną 1940 roku zawie­ra­ją imien­ne listy zamor­do­wa­nych więź­niów uwzględ­nia­ją­ce, w zależ­no­ści od moż­li­wo­ści iden­ty­fi­ka­cji zwłok, miej­sce kaźni, sto­pień woj­sko­wy oraz datę uro­dzin. To zde­cy­do­wa­nie zbyt mało, by pod­su­mo­wać czy­jeś, wyjąt­ko­we, bo indy­wi­du­al­ne życie, zakoń­czo­ne w dodat­ku hero­icz­ną śmier­cią za wol­ność Ojczy­zny. Potom­kom pomor­do­wa­nych w lesie katyń­skim wypa­da upo­mnieć się o wydo­by­cie losów swo­ich bli­skich ze sta­ty­stycz­nej ano­ni­mo­wo­ści list i zesta­wień. Przy­ję­cie per­spek­ty­wy jed­nost­ko­wej przy­bli­ża bowiem nie tylko dzie­je poszcze­gól­nych osób, ale pozwa­la zro­zu­mieć i prze­śle­dzić los wielu pol­skich rodzin dźwi­ga­ją­cych brze­mię katyń­skiej zbrodni.

Choć punk­tem wyj­ścia tego wspo­mnie­nia o pra­dziad­ku Euge­niu­szu Rasz­ku jest jego tra­gicz­na śmierć w lesie katyń­skim, to jed­nak warto pamię­tać, że każda histo­ria ma swoje „przed­tem” oraz „potem”, które dopie­ro zsu­mo­wa­ne odda­ją jakąś część praw­dy o życiu każ­de­go człowieka.

* * *

…przed­tem…

Euge­niusz Raszek uro­dził się 10 listo­pa­da 1904 roku w Sier­szy koło Trze­bi­ni jako syn Ludwi­ka i Agaty Mar­ce­liń­skiej. Posia­dał licz­ne rodzeń­stwo – Ludwi­ka, Sta­ni­sła­wa, Zofię, Hele­nę, Kazi­mie­rę. Uczęsz­czał do Gim­na­zjum w Chrza­no­wie, po matu­rze ukoń­czył zaś Szko­łę Pod­cho­rą­żych Pie­cho­ty w Byd­gosz­czy. Począt­ko­wo słu­żył w 12 Pułku Pie­cho­ty w Wado­wi­cach, w 1932 roku został mia­no­wa­ny pod­po­rucz­ni­kiem z przy­dzia­łem do 13 Pułku Pie­cho­ty w Puł­tu­sku. Trzy lata póź­niej prze­nie­sio­ny jako wykła­dow­ca w stop­niu porucz­ni­ka do Cen­tral­nej Pod­ofi­cer­skiej Szko­ły Kor­pu­su Ochro­ny Pogra­ni­cza w Osowcu.

4 stycz­nia 1936 r. Euge­niusz Raszek poślu­bił w Jaworz­nie Gabrie­lę z domu Bar­to­nec. Nie­mal dokład­nie rok póź­niej – 6 stycz­nia 1937 roku w War­sza­wie przy­szła na świat ich jedy­na córka – Barbara.

Od 1938 roku peł­nił służ­bę w sze­re­gach 1 Pułku Strzel­ców Pod­ha­lań­skich w Nowym Sączu, bio­rąc udział w akcji zaję­cia Zaol­zia. 11 lipca 1938 roku odzna­czo­ny Srebr­nym Krzy­żem Zasłu­gi za zasłu­gi w służ­bie Kor­pu­su Ochro­ny Pogra­ni­cza. W rodzin­nym archi­wum znaj­du­ją się także meda­le z zawo­dów spor­to­wych, doku­men­tu­ją­ce zami­ło­wa­nie pra­dziad­ka do czyn­ne­go upra­wia­nia spor­tu i utrzy­my­wa­nia dosko­na­łe­go przy­go­to­wa­nia fizycz­ne­go, tak nie­zbęd­ne­go dla zawo­do­we­go wojskowego:

  • 1. miej­sce w Zawo­dach Lek­ko­atle­tycz­nych o Mistrzo­stwo Woj­ska Pol­skie­go w biegu roz­staw­nym 4x400 metrów (1927),
  • 1. miej­sce w biegu sztur­mo­wym w zawo­dach dywi­zji (maj 1927),
  • 1. miej­sce w pię­cio­bo­ju Głów­nej Dywi­zji Pie­cho­ty (3 lipca 1927),
  • 1. miej­sce w rzu­cie oszcze­pem na zawo­dach lek­ko­atle­tycz­nych 6 Dywi­zji pie­cho­ty (1928),
  • 1. nagro­da w zawo­dach szpa­dzi­stów w 1935 roku,
  • legi­ty­ma­cja Pol­skie­go Związ­ku Nar­ciar­skie­go, Sek­cji Nar­ciar­stwa WKS Oso­wiec w Osowcu.

Na począt­ku 1939 roku Euge­niusz Raszek ukoń­czył kurs dowód­ców kom­pa­nii w Cen­trum Wyszko­le­nia Pie­cho­ty w Rem­ber­to­wie, nato­miast we wrze­śniu kie­ro­wał ewa­ku­acją rezer­wi­stów oraz rodzin woj­sko­wych z Nowe­go Sącza do Brze­żan na pole­ce­nie płk. Kra­jew­skie­go. Gabrie­la Raszek tak wspo­mi­na­ła ostat­nie spo­tka­nie z mężem:

„16 wrze­śnia 1939 roku widzia­łam się z Mężem po raz ostat­ni. Wyru­szył z woj­skiem w stro­nę Sta­ni­sła­wo­wa. Pamię­tam, jak do ostat­nich chwil doszka­lał rezer­wi­stów, sta­ra­jąc się utrzy­mać ich w kar­no­ści i dobrym nastro­ju. Kiedy opusz­cza­li Brze­ża­ny, czuł chyba, że zbli­ża się coś złego, bo po pierw­szym poże­gna­niu zawró­cił raz jesz­cze na moto­rze i odłą­czyw­szy od kolum­ny, pod­je­chał do nas. Nic nie mówił takie­go, bo widocz­nie nie chciał mnie mar­twić złymi prze­czu­cia­mi”. [Rela­cja Gabrie­li Raszek z 21 VII 1991 roku za J. Giza, Nowo­są­dec­ka lista katyń­ska, Kra­ków, Ofi­cy­na Lite­rac­ka, 1991, str. 67 – 68].

Przy­pusz­cza­jąc, że coś złego czeka ich na wscho­dzie, pra­bab­cia zde­cy­do­wa­ła się zawró­cić wraz z córecz­ką. Naj­gor­sze obawy miały się ziścić już w kolej­nych dniach, gdy Armia Czer­wo­na wkro­czy­ła na wschod­nie tere­ny Rze­czy­po­spo­li­tej. 19 wrze­śnia 1939 roku Euge­niusz Raszek został poj­ma­ny przez Sowie­tów w oko­li­cach Sta­ni­sła­wo­wa i wywie­zio­ny do obozu jeniec­kie­go w Koziel­sku. Jesz­cze w Sta­ni­sła­wo­wie ist­nia­ła moż­li­wość uciecz­ki do rodzin­nej Sier­szy lub ze wzglę­du na bli­skość gra­ni­cy – do Rumu­nii, jed­nak wią­za­ło się to z koniecz­no­ścią zło­że­nia dys­tynk­cji woj­sko­wych, na co Euge­niusz Raszek nie chciał przy­stać, nie podej­rze­wa­jąc zapew­ne skąd­inąd, jaki los może cze­kać jeń­ców wojen­nych na radziec­kiej ziemi.

 

Z nie­wo­li przy­słał do rodzi­ny list z datą 30 listo­pa­da 1939 roku, który do dzi­siaj prze­cho­wy­wa­ny jest przez córkę – Bar­ba­rę Mudynę.

„Moi Naj­uko­chań­si!
Piszę na adres Mamu­si, bo nie wiem gdzie kto jest. Mamu­siu droga sądzę, że jesteś w domu i może moje uko­cha­ne są razem, a może wiesz gdzie są, bo ja ich w dro­dze zosta­wi­łem, ale myślę, że już wró­ci­li. Gabryś może w Sączu była, a może tam jest, to tylko pro­sił­bym, byś tam prze­sła­ła list, bo pew­nie się nie­po­ko­ją, a ja sie­dzę sobie spo­koj­nie i cze­kam na moment powro­tu, który mam nadzie­ję, wkrót­ce nastą­pi. Cie­ka­wy jestem co tam zosta­ło w domu, czy jest do cze­goś wra­cać. Ale naj­waż­niej­sze co tam z Gabry­sią, Basią, Mamu­sią, no wszyst­ki­mi (część tek­stu nie­czy­tel­na) i gdzie są, jak będzie­cie mi pisać to pro­szę bar­dzo szcze­gó­ło­wo mi opi­sać, tylko napisz­cie mi wspól­ny list i pręd­ko a następ­ny raz odpi­sze­cie mi znów po moim liście. Ja dzię­ki Bogu jestem zdrów i humor dopi­su­je, tylko tęsk­no­ta za Wami strasz­nie doku­cza, a zwłasz­cza za moją Naj­uko­chań­szą córecz­ką, któ­rej obraz mam stale przed oczy­ma. Jesz­cze raz pro­szę napisz­cie wszyst­ko, wszystko!
Cału­je Was bar­dzo ser­decz­nie. Tulę do serca z całych sił.
Wasz Genek
P.S. O Ludku nic nie wiem. Adres musi­cie napi­sać po rosyj­sku, tylko tak jak tutaj. Raszek Jew­gie­nij Ludwi­ko­wicz, Gorol Kozielsk, Smo­leń­skoj Obła­sti, Pocz­to­woj jasz­czik No12, CCCP.”

 

20 kwiet­nia 1940 roku pra­dzia­dek Euge­niusz został wywie­zio­ny do Katy­nia i tam zamor­do­wa­ny (lista wywóz­ko­wa No 036/1, poz.72; pod­czas eks­hu­ma­cji w 1943 r. ziden­ty­fi­ko­wa­ny pod nr. 3978). Gabrie­la Raszek kil­ka­krot­nie podej­mo­wa­ła próby skon­tak­to­wa­nia się z mężem prze­by­wa­ją­cym w nie­wo­li sowiec­kiej, kie­ru­jąc swe listy na adres wska­za­ny przez Euge­niu­sza Rasz­ka. Nie­ste­ty, listy wra­ca­ły do nadaw­cy z napi­sem “reto­ur” i moskiew­skim stem­plem, nigdy nie docho­dząc do adresata.

„Kocha­ny Genku!
Prócz wia­do­mo­ści z listo­pa­da, nie wiemy nic o Tobie. Kilka razy pisa­łam, ale nie wiem czyś otrzy­mał od nas wia­do­mo­ści. W dal­szym ciągu miesz­ka­my z Basią u Mamu­si w Trze­bi­ni, jeste­śmy zdro­we. Ja od 1 b.m. pra­cu­ję, bo było nam już bar­dzo cięż­ko. Cho­dzę codzien­nie, tro­chę mnie to męczy, ale co nie robi się dla chle­ba. O naszym Stasz­ku nie mamy dotych­czas żad­nych wia­do­mo­ści, łudzi­my się, że żyje. Tęsk­ni­my już bar­dzo za Wami, a Basia szcze­gól­nie modli się codzien­nie o Wasz powrót. Bar­dzo wyro­sła. Mamy nadzie­ję, że może już nie­dłu­go tej roz­łą­ki! O ile możesz skreśl do nas cho­ciaż kilka słów. Och Genek jak strasz­nie doku­cza ta roz­łą­ka! Popro­szę kogoś by mi to samo po rosyj­sku napi­sał, może prę­dzej doj­dzie. Cału­ję Cię bar­dzo ser­decz­nie, a od Baśki dla Tatuś­ka też wiele cału­sów, jako też od mamusi!
Trze­bi­nia, 20 VIII 1940r.”

„Kocha­ny Genku!
Dziś dzień Two­ich imie­nin, jak zwy­kle myślą jestem z Tobą Ty mój Bie­da­ku! Już prze­szło rok jak mia­łam od Cie­bie jedy­ną wia­do­mość, a od Sta­cha nic. Poczy­ni­łam kroki na wywie­zie­nie Cię do kraju neu­tral­ne­go, byle chwy­ci­ło, to zawsze Ci tam będzie lżej. Basia rośnie zdro­wo pod opie­ką Babci, bo – jak już pisa­łam do Cie­bie – ja pra­cu­ję w Sier­szy. Teraz jest nam lżej, jak ja zara­biam, byle nie ta myśl, że Wam nic pomóc nie można. Dowie­dzia­łam się też przez dr Kr., że zosta­li­ście poroz­dzie­la­ni po obo­zach. Ze Sączem mało się komu­ni­ku­ję. Zocha spę­dzi­ła urlop u nas. Rom­ko­wie zdro­wi. Dowia­duj się tam o nasze­go Stasz­ka. O ile możesz pisz! Basia bar­dzo za Tatuś­kiem tęsk­ni, a ja jesz­cze wię­cej. Cału­ję bar­dzo mocno wraz z Basią i mamusią!
Trze­bi­nia, 13 XI 1940 r.”

* * *

… potem…
Po poj­ma­niu męża i wkro­cze­niu do Pol­ski Armii Czer­wo­nej, Gabrie­la Raszek z dwu­let­nią wów­czas córką Bar­ba­rą rato­wa­ła się uciecz­ką na zachód. Udało jej się dotrzeć do Nowe­go Sącza, gdzie zasta­ła roz­kra­dzio­ne miesz­ka­nie, co skło­ni­ło ją do szu­ka­nia schro­nie­nia w rodzin­nych stro­nach, u swej matki Marii.

O śmier­ci męża Gabrie­la Raszek dowie­dzia­ła się, zanim, jak więk­szość rodzin ofiar, odna­la­zła jego nazwi­sko na listach zamor­do­wa­nych żoł­nie­rzy publi­ko­wa­nych w gaze­tach codzien­nych po eks­hu­ma­cji maso­wych gro­bów w kwiet­niu 1943 roku. Jak wspo­mi­na córka Bar­ba­ra matka pod­ję­ła krót­ko po poj­ma­niu ojca pracę w kopal­ni w Sier­szy (o czym zawia­da­mia­ła go w liście pisa­nym do obozu w Koziel­sku). Nie­ja­ki pan Pudlik, rów­nież pra­cow­nik kopal­ni, miał dostęp do nie­le­gal­ne­go wów­czas radia i audy­cji sta­cji zachod­nich, z któ­rych dowie­dział się o odkry­tych w Katy­niu maso­wych gro­bach pol­skich ofi­ce­rów i infor­ma­cje te prze­ka­zał prababci.
Tra­gicz­ne wie­ści zosta­ły wkrót­ce potwier­dzo­ne przez nie­miec­kie­go dyrek­to­ra kopal­ni w Sier­szy, który zapew­ne wie­dział już, miesz­ka­jąc na stałe w Kra­ko­wie, o spra­wie Katy­nia. Osta­tecz­ne zaś świa­dec­two śmier­ci Euge­niu­sza Rasz­ka sta­no­wił egzem­plarz „Gońca Kra­kow­skie­go” z 24 sierp­nia 1943 roku, w któ­rym wśród nazwisk woj­sko­wych ziden­ty­fi­ko­wa­nych przez tech­nicz­ną komi­sję Pol­skie­go Czer­wo­ne­go Krzy­ża zna­la­zły się dane męża pra­bab­ci z adno­ta­cją, że przy zwło­kach zna­le­zio­no list.

Według doku­men­tu spo­rzą­dzo­ne­go w Kra­ko­wie 20 maja 1944 przez człon­ków komi­sji bada­ją­cej spu­ści­znę z Katy­nia, w koper­cie nr 03978 nale­żą­cej do pra­dziad­ka znaj­do­wał się list nada­ny w Kra­ko­wie 4 stycz­nia 1940 przez jego sio­strę – Zofię, zawie­ra­ją­cy naszki­co­wa­ną na koper­cie ołów­kiem mapkę czę­ści Rosji na połu­dnio­wy-zachód od Moskwy. W tre­ści listu okre­ślo­nej jako „rodzin­na” poja­wia się także adres brata Ludwi­ka, prze­by­wa­ją­ce­go w Rosji, w mie­ście Juch­nów, a także infor­ma­cja, że w obo­zie w Koziel­sku prze­by­wać ma także Anto­ni Klim­czyk – być może jakiś zna­jo­my rodzi­ny Nie­ste­ty infor­ma­cje te, wysy­ła­ne przez sio­strę w nadziei, że bratu uda się wydo­stać z obozu, nie miały szans oka­zać się pomocnymi.

Oprócz męża II wojna świa­to­wa zabra­ła pra­bab­ci Gabrie­li także brata – pod­po­rucz­ni­ka sape­rów w rezer­wie Sta­ni­sła­wa Bar­to­ne­ca, któ­re­go los nie jest do końca znany:

„(…) widzia­ny był jesz­cze w cza­sie wysa­dze­nia mostu na Sanie, a potem w Prze­my­ślu. Być może poległ z rąk nie­miec­kich lub sowiec­kich żoł­nie­rzy albo może z rąk dywer­san­tów ukra­iń­skich, gdzieś na wschod­nich tere­nach Rzeczypospolitej (…)”.

 

Upły­wa­ją­cy czas nie zawsze jest w sta­nie ule­czyć pora­nio­ne serce, o czym może zaświad­czyć kolej­ne wspo­mnie­nie Bar­ba­ry Mudy­ny doty­czą­ce powro­tu z nie­wo­li w obo­zie nie­miec­kim brata ojca – Sta­ni­sła­wa Rasz­ka. Podo­bień­stwo fizycz­ne braci spra­wi­ło, że gdy sta­nął w drzwiach domu, Gabrie­la Raszek miała zapy­tać wbrew roz­sąd­ko­wi, lecz w zgo­dzie z nadzie­ją: „Sta­szek czy Gie­nek?” Także córka, która od naj­młod­szych lat wie­dzia­ła o losie ojca, nie do końca zda­wa­ła sobie spra­wę z tego, że Tata nie powró­ci. Cho­ciaż rodzi­na zamor­do­wa­ne­go nie doświad­czy­ła szy­kan w związ­ku z „nie­wy­god­ną” prze­szło­ścią męża i ojca, to jed­nak po pomyśl­nie zło­żo­nych egza­mi­nach matu­ral­nych, Bar­ba­ra Raszek zosta­ła wezwa­na przez dyrek­to­ra liceum i zasu­ge­ro­wa­no jej, by nie wybie­ra­ła stu­diów w Kra­ko­wie, gdyż decy­zja ta mogła­by spro­wa­dzić na nią kło­po­ty. W ten spo­sób bab­cia roz­po­czę­ła stu­dia w Wyż­szej Szko­le Eko­no­micz­nej w Czę­sto­cho­wie, gdzie zosta­ła przy­chyl­nie przy­ję­ta przez kadrę wykła­dow­ców wywo­dzą­cych się głów­nie z daw­nych Kre­sów Rzeczypospolitej.

Gabrie­la Raszek aż do eme­ry­tu­ry pra­co­wa­ła w kopal­ni w Sier­szy na sta­no­wi­sku księ­go­wej. Jej wnucz­ka Anna wspo­mi­na, jak bab­cia zare­ago­wa­ła na wieść o śmier­ci Sta­li­na w 1953 roku: pod­czas gdy wszy­scy pra­cow­ni­cy kopal­ni zosta­li wezwa­ni na apelu do powsta­nia dla uczcze­nia pamię­ci „wodza”, Gabrie­la Raszek miała osten­ta­cyj­nie kon­ty­nu­ować posi­łek, dając wyraz swo­jej dez­apro­ba­ty wobec „mor­der­cy swo­je­go męża” i ustro­ju komu­ni­stycz­ne­go. Po przej­ściu na eme­ry­tu­rę pod koniec lat sześć­dzie­sią­tych pra­bab­cia prze­nio­sła się do Kra­ko­wa, do miesz­ka­nia pozo­sta­wio­ne­go przez kuzy­na Hugo Bar­to­ne­ca. Jesień swego życia poświę­ci­ła cał­ko­wi­cie rodzi­nie, poma­ga­jąc w wycho­wy­wa­niu pra­wnu­ków oraz anga­żu­jąc się w nie­sie­nie pomo­cy oso­bom star­szym i samotnym.

* * *

Kwe­stia kłam­stwa katyń­skie­go, wyko­rzy­sty­wa­ne­go jako narzę­dzie pro­pa­gan­dy radziec­kiej w kre­owa­niu fał­szy­we­go obra­zu histo­rii, stała się po zakoń­cze­niu II wojny świa­to­wej tema­tem tabu. Ofi­cjal­ne sta­no­wi­sko Rosji zawie­ra­ło się w Komu­ni­ka­cie Komi­sji Spe­cjal­nej do usta­le­nia i zba­da­nia oko­licz­no­ści roz­strze­la­nia przez nie­miec­kich najeźdź­ców faszy­stow­skich w lesie katyń­skim jeń­ców wojen­nych – ofi­ce­rów pol­skich, któ­re­go prze­druk poja­wiał się w pra­sie pol­skiej, m.in. w zacho­wa­nym przez rodzi­nę Euge­niu­sza Rasz­ka egzem­pla­rzu „Gaze­ty Kra­kow­skiej” z dnia 6 marca 1952 roku. Obszer­ny komu­ni­kat zosta­je pod­su­mo­wa­ny taki­mi wnio­ska­mi ogólnymi:

  1. „Jeńcy wojen­ni – Pola­cy, któ­rzy prze­by­wa­li w trzech obo­zach na zachód od Smo­leń­ska i zatrud­nie­ni byli przed roz­po­czę­ciem wojny na robo­tach dro­go­wych, znaj­do­wa­li się tam rów­nież po wtar­gnię­ciu oku­pan­tów nie­miec­kich do Smo­leń­ska – do wrze­śnia 1941 r. włącznie.
  2. W lesie katyń­skim na jesie­ni 1941 r. nie­miec­kie wła­dze oku­pa­cyj­ne doko­ny­wa­ły maso­wych roz­strze­li­wań jeń­ców wojen­nych – Pola­ków z wyżej wymie­nio­nych obozów (…).
  3. W związ­ku z pogor­sze­niem się dla Nie­miec na począt­ku 1943 r. ogól­nej sytu­acji wojen­nej i poli­tycz­nej nie­miec­kie wła­dze oku­pa­cyj­ne przed­się­wzię­ły w celach pro­wo­ka­cyj­nych sze­reg środ­ków, zmie­rza­ją­cych do przy­pi­sa­nia ich wła­snych zbrod­ni orga­nom wła­dzy radziec­kiej z takim wyra­cho­wa­niem, aby skłó­cić Rosjan z Pola­ka­mi. W tym celu:
  • Nie­miec­cy najeźdź­cy faszy­stow­scy za pomo­cą per­swa­zji, usi­ło­wań prze­kup­stwa, gróźb i bar­ba­rzyń­skie­go znę­ca­nia się, sta­ra­li się zna­leźć „świad­ków” spo­śród oby­wa­te­li radziec­kich, od któ­rych sta­ra­li się wydo­być fał­szy­we zezna­nia o tym, że jeńcy wojen­ni – Pola­cy zosta­li rze­ko­mo roz­strze­la­ni przez orga­na wła­dzy radziec­kiej na wio­snę 1940 r.
  • Nie­miec­kie wła­dze oku­pa­cyj­ne wio­sną 1943 r. zwo­zi­ły z innych miejsc zwło­ki roz­strze­la­nych przez nich jeń­ców wojen­nych – Pola­ków i wrzu­ca­li je do roz­ko­pa­nych gro­bów lasu katyń­skie­go, mając na celu zatar­cie śla­dów wła­snych zbrod­ni i zwięk­sze­nie licz­by „ofiar bestial­skich zbrod­ni bol­sze­wic­kich” w lesie katyń­skim”. [Komu­ni­kat Komi­sji Spe­cjal­nej do usta­le­nia i zba­da­nia oko­licz­no­ści roz­strze­la­nia przez nie­miec­kich najeźdź­ców faszy­stow­skich w lesie katyń­skim jeń­ców wojen­nych – ofi­ce­rów pol­skich // Gaze­ta Kra­kow­ska (1952) R. IV, nr 57, str. 3].

 

Zatrwa­ża­ją­ca skala zakła­my­wa­nia histo­rii przez ZSRR spo­wo­do­wa­ła, że rodzi­ny ofiar zbrod­ni katyń­skiej musia­ły cze­kać bli­sko pół wieku, by móc sta­nąć nad mogi­ła­mi bli­skich. Gabrie­la Raszek i jej córka Bar­ba­ra Mudy­na wyje­cha­ły do Katy­nia po raz pierw­szy w 1989 roku i jesz­cze wów­czas tabli­ca przy czte­rech mogi­łach infor­mo­wa­ła, że spo­czy­wa­ją w nich pol­scy ofi­ce­ro­wie zamor­do­wa­ni przez nie­miec­kich faszy­stów. Jak wspo­mi­na bab­cia, wizy­ta w Katy­niu była wiel­kim prze­ży­ciem dla niej i matki:

“Dopie­ro wtedy, będąc na miej­scu kaźni, 84-let­nia mama zro­zu­mia­ła, że mąż zginął”
[M. Kuba­rek, Katyń…ocalić od zapo­mnie­nia, Bli­żej Apo­sto­łów, Biu­le­tyn dusz­pa­ster­ski para­fii Świę­tych Pio­tra i Pawła w Trze­bi­ni, (2009) R. III, nr 16 (64), str. 3].

 

W 60. rocz­ni­cę Zbrod­ni Katyń­skiej, 28 lipca 2000 roku, został ofi­cjal­nie otwar­ty i poświę­co­ny Pol­ski Cmen­tarz Wojen­ny w Katy­niu i wresz­cie tysią­ce ano­ni­mo­wych Ofiar docze­ka­ło się imien­ne­go miej­sca pochów­ku, przy­wra­ca­ją­ce­go god­ność żoł­nie­rza odda­ją­ce­go życie w imię wol­no­ści Ojczy­zny. W związ­ku z tym wyda­rze­niem, w liście Mar­szał­ka Sejmu Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­ski do Gabrie­li Raszek z 13 kwiet­nia 2000 roku czytamy:

“Przez dzie­siąt­ki lat miej­sca Zbrod­ni Katyń­skiej i wiecz­ne­go spo­czy­wa­nia jej ofiar były nie­do­stęp­ne lub nie­zna­ne, a wokół zbrod­ni pano­wał spi­sek mil­cze­nia i kłam­stwa. Dziś Pol­ska dzię­ku­je Paniom za lata hero­icz­nej walki o ujaw­nie­nie praw­dy o Zbrod­ni Katyń­skiej i o mogi­ły dla pomor­do­wa­nych, dzię­ku­je za lata cięż­kich doświad­czeń w tej walce. Po 60 latach od Zbrod­ni Katyń­skiej Wasi naj­bliż­si docze­ka­ją się naresz­cie prawa spo­czy­wa­nia na żoł­nier­skich cmen­ta­rzach. Docze­ka­ją się przy­wró­ce­nia hono­ru i god­no­ści należ­nej żoł­nie­rzom, któ­rzy bro­ni­li Wol­nej Pol­ski do ostat­niej kro­pli krwi”. [Ze zbio­rów pry­wat­nych B. Mudyny]

 

Oprócz tej sym­bo­licz­nej tablicz­ki w lesie katyń­skim wielu spo­śród pomor­do­wa­nych ma swoje miej­sce spo­czyn­ku na pol­skiej ziemi za spra­wą rodzin, które dla uczcze­nia pamię­ci tra­gicz­nie zmar­łych bli­skich zde­cy­do­wa­ły się, jak Gabrie­la Raszek i jej córka Bar­ba­ra, na wznie­sie­nie puste­go grobu dla męża i ojca na cmen­ta­rzu w Trze­bi­ni, co stało się moż­li­we po upad­ku reżi­mu komu­ni­stycz­ne­go w Pol­sce, który to fakt pra­bab­cia przy­ję­ła z nie­skry­wa­ną radością.

Prze­ło­mo­we wyda­rze­nia dla pol­skiej histo­rii sprzed ponad 20 lat przy­nio­sły także dia­me­tral­ną zmia­nę w spo­so­bie mówie­nia o Zbrod­ni Katyń­skiej. Odtaj­nie­nie czę­ści doku­men­tów przez stro­nę rosyj­ską pozwo­li­ło na nowo pod­jąć stu­dia nad gene­zą i prze­bie­giem maso­wych egze­ku­cji pol­skich ofi­ce­rów wio­sną 1940 roku.
Szla­ban mil­cze­nia zdję­ty z tema­tu katyń­skie­go w wol­nej Pol­sce ozna­czał także moż­li­wość god­ne­go uczcze­nia pamię­ci ofiar oraz przy­zna­nia im pośmiert­nych odzna­czeń woj­sko­wych. W 2002 roku z ini­cja­ty­wy ówcze­sne­go Bisku­pa Polo­we­go Woj­ska Pol­skie­go gen. dyw. Sła­wo­ja Lesz­ka Głó­dzia powsta­ła w Kate­drze Polo­wej WP Kapli­ca Katyń­ska “jako upa­mięt­nie­nie męczeń­stwa 21 857 oby­wa­te­li RP — jeń­ców wojen­nych i więź­niów, zamor­do­wa­nych wio­sną 1940 roku przez NKWD na mocy decy­zji naj­wyż­szych władz pań­stwo­wych Związ­ku Sowieckiego”.
Na ścia­nach kapli­cy wyry­to nazwi­ska pole­głych z rąk NKWD funk­cjo­na­riu­szy Poli­cji oraz ofi­ce­rów Woj­ska Pol­skie­go, w tym tablicz­kę poświę­co­ną pamię­ci por. Euge­niu­sza Raszka.

5 paź­dzier­ni­ka 2007 roku Mini­ster Obro­ny Naro­do­wej Bog­dan Klich pod­jął decy­zję o pośmiert­nym mia­no­wa­niu porucz­ni­ka Euge­niusz Rasz­ka s. Ludwi­ka na sto­pień kapi­ta­na Woj­ska Pol­skie­go, o czym zawia­da­miał córkę ofi­ce­ra – Bar­ba­rę Mudy­nę w liście z 30 lipca 2008 roku. Pod­czas uro­czy­sto­ści “Katyń Pamię­ta­my – Uczcij­my Pamięć Boha­te­rów”, w dniach 9 – 10 listo­pa­da 2007 roku na Placu Mar­szał­ka Józe­fa Pił­sud­skie­go w War­sza­wie odczy­ta­no nazwi­ska ofiar Zbrod­ni Katyń­skiej, awan­so­wa­nych na wyż­sze stop­nie woj­sko­we i służbowe.

Warto w tym miej­scu przy­wo­łać rów­nie ważną ini­cja­ty­wę pod­trzy­my­wa­nia pamię­ci o losie pomor­do­wa­nych, reali­zo­wa­ną w ramach Ogól­no­pol­skie­go Pro­gra­mu Edu­ka­cyj­ne­go “Katyń… oca­lić od zapo­mnie­nia” – akcji uro­czy­ste­go posa­dze­nia 21473 Dębów Pamię­ci na 70-lecie Zbrod­ni Katyń­skiej. 17 kwiet­nia 2009 roku, na tere­nie Parku Zie­le­niew­skich w Trze­bi­ni posa­dzo­no trzy dęby, które mają przy­po­mi­nać o stra­co­nych w Katy­niu, Char­ko­wie i Sta­ro­biel­sku miesz­kań­cach Trze­bi­ni: kapi­ta­nie Euge­niu­szu Rasz­ku, kapi­ta­nie Maria­nie Pają­ku oraz porucz­ni­ku Janie Las­so­cie. Dąb poświę­co­ny pamię­ci pra­dziad­ka Euge­niu­sza posa­dzi­ła oso­bi­ście jego córka, któ­rej towa­rzy­szył mąż, dzie­ci, wnuki oraz prawnuki.

 

 

 

Uro­czy­sto­ści tych nie docze­ka­ła już nie­ste­ty wdowa po kapi­ta­nie Rasz­ku. Pra­bab­cia, prze­żyw­szy ponad 100 lat, z czego aż 65 bez uko­cha­ne­go Euge­niu­sza, zmar­ła 31 grud­nia 2005 roku. Żywe wspo­mnie­nie męża prze­ka­zy­wa­ła ponad pół wieku nie tylko córce Bar­ba­rze, ale i trój­ce wnu­cząt oraz pra­wnu­kom. Świa­dec­twem tej pamię­ci były wyjaz­dy przed­sta­wi­cie­li kolej­nych poko­leń rodzi­ny Rasz­ków na Pol­ski Cmen­tarz Wojen­ny w Katy­niu – oprócz Bar­ba­ry i Tade­usza Mudy­nów także ich córki Anny oraz wnuka Jakuba.

Oso­bi­ście pozna­łam Gabrie­lę Raszek jako już sędzi­wą, choć jesz­cze bar­dzo spraw­ną sta­rusz­kę. Przy obo­wiąz­ko­wej popo­łu­dnio­wej her­bat­ce i cia­stecz­ku czę­sto wra­ca­ła wspo­mnie­nia­mi do lat dzie­cię­cych – opo­wia­da­jąc o przy­wią­za­niu i sza­cun­ku do ojca Jana, o histo­riach zasły­sza­nych od kucha­rek, o szkol­nych przed­sta­wie­niach, w któ­rych onie­śmie­la­ła swo­ich kom­pa­nów. Zawsze te opo­wie­ści zmie­rza­ły jed­nak w tę samą stro­nę – ku woj­nie, która odci­snę­ła naj­głęb­sze pięt­no na życiu pra­bab­ci, i ku Gen­ko­wi, jak zwy­kła nazy­wać swego męża. Nie zapo­mnę na pewno nigdy bły­sku w oczach nie­mal stu­let­niej kobie­ty wspo­mi­na­ją­cej zbyt wcze­śnie utra­co­ne miłość i szczę­ście, mie­sza­ją­ce­go się z nie­do­wie­rza­niem, jak długo może trwać ta rozłąka.

 

Koń­cząc to wspo­mnie­nie o losach Euge­niu­sza i Gabrie­li Rasz­ków, oddam głos ich córce, która w tak wzru­sza­ją­cy spo­sób ape­lo­wa­ła o potrze­bę żywej pamię­ci o Katy­niu wśród kolej­nych poko­leń w trak­cie wspo­mnia­nej wyżej uro­czy­sto­ści posa­dze­nia Dębów Pamięci:

“Katyń – podob­nie jak Oświę­cim stał się sym­bo­lem naj­więk­szych w dzie­jach ludz­ko­ści zbrod­ni popeł­nio­nych na bez­bron­nych. Dla Pola­ków stał się sym­bo­lem boha­ter­stwa i praw­dy – praw­dy, na któ­rej ujaw­nie­nie trze­ba było cze­kać dzie­siąt­ki lat. Tysią­ce pol­skich oby­wa­te­li zgi­nę­ło na nie­ludz­kiej ziemi, to był tra­ge­dia także dla tysię­cy rodzin (…). To jest tra­ge­dia milio­nów Pola­ków prze­no­szo­na w pamię­ci z poko­le­nia na poko­le­nie. Czas mija – pamięć naro­du pozo­sta­je, trze­ba ją koniecz­nie pie­lę­gno­wać i tutaj proś­ba do mło­de­go poko­le­nia: pamię­taj­cie o Tych, któ­rzy odda­li swe życie za Waszą ojczy­znę. Pamięć naszych bli­skich będzie także pie­lę­gno­wa­na przez następ­ne poko­le­nia naszych rodzin (…) <Pamię­taj Pol­sko o tych dzie­ciach two­ich, które miłość i przy­wią­za­nie do Cie­bie śmier­cią oku­pi­ły>. Nie­chaj te słowa wypo­wie­dzia­ne przez bisku­pa gene­ra­ła Lesz­ka Głó­dzia będą mot­tem dla tych wszyst­kich, któ­rzy nie chcą zapo­mnieć o Katy­niu”. [Tekst wystą­pie­nia ze zbio­rów pry­wat­nych B. Mudyny].