-
Marian Miżołębski
Tatę mojego znam jedynie z wiszącego na ścianie pokoju portretu i opowiadań mamy. Kiedy wybuchła wojna, byłam zbyt mała, aby zapamiętać jego ciepłą twarz, śmiejące się zawsze na mój widok oczy i wyciągnięte do mnie dłonie…
-
Eugeniusz Raszek
W 70. rocznicę Zbrodni Katyńskiej dokonanej na oficerach polskich przypada mi powiedzieć historię kapitana Eugeniusza Raszka i jego żony Gabrieli – pradziadków mojego męża Macieja.
Okrucieństwo II wojny światowej, masowość śmierci i anonimowość tak wielu jej ofiar powoduje, że dla młodego pokolenia wydaje się wydarzeniem bardzo odległym, trudnym do wyobrażenia, zwłaszcza gdy dorastało się już w wolnej Polsce. -
Bolesław Skąpski
Sierpień 1939 roku. Rodzice wraz ze mną – miałem niecałe dwa lata – są na wakacjach w Zakopanem. Telegram odwołuje Ojca z urlopu. Mama jest bardzo niespokojna, mimo odradzań rodziny, po kilku dniach wraca ze mną do Warszawy. Kończy się mobilizacja służb cywilnych i przygotowania do ewakuacji urzędów centralnych. 4 września pracownicy resortu sprawiedliwości mają się stawić na dworcu Warszawa Wschodnia – mogą ze sobą zabrać rodziny. I znów, mimo odradzań, Mama decyduje się zabrać mnie i jechać razem z Ojcem.
-
Alfred Sobczuk
Porucznik Alfred Sobczuk – instruktor CWSan, urodzony 31 maja 1907 roku w Tłumaczu, pow. Stanisławów. Tyle o tym człowieku jest na żeliwnej tabliczce na cmentarzu katyńskim. I niewiele więcej o swoim Ojcu przez lata wiedziała moja Żona – Wanda Perczak.
Przede wszystkim aż do prawie dorosłych lat nie wiedziała, że zginął w Katyniu; w domu (i w szkole) mówiło się: „zaginął na wojnie”. -
Mieczysław Strogulski
Wszyscy zwracali się do Pana, Panie Posterunkowy, z całym mnóstwem pytań, na które musiałeś dać szybką i trafną, a uprzejmą odpowiedź. Nie można twierdzić, aby otaczała Cię szczególna życzliwość, to też gdy przypadkiem pomyliłeś się w odpowiedzi albo gdy Ci się cośkolwiek nie udało, wywoływałeś uśmiech złośliwy, pełen cichej, utajonej satysfakcji.
-
Kazimierz Marceli Ściślewski
Dla rodzin ofiar zbrodni katyńskiej są dwa szczególne momenty w roku.
Pierwszy z nich to 17 września, dzień rozpoczęcia agresji Związku Sowieckiego na Polskę. Drugi rozciąga się przez cały koniec kwietnia czyli czas egzekucji. Ten pierwszy czas zawsze kojarzy mi się z gniewem i protestem przeciw przemocy, zdradzie i bezdusznej geopolityce. To okazja do demonstracji i sprzeciwu wykrzyczanego jak Ballada wrześniowa Jacka Kaczmarskiego.